sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 7 "Za Późno"

AMANDA POV

Zayn przejął kontrolę nad moim ciałem ciasno owijając rękę wokół mojej tali, zrobił to na tyle dobrze, że gdy szliśmy ciężko mi było się poruszać. Krzyczałam i płakałam, próbowałam się wyrywać. Nic nie dawało efektów. Po chwili marszu od strony Zayna przybiegł jakiś chłopak.

-Co zrobiłeś Louisowi? - zapytałam ostatecznie. Byłam zła, nawet bardzo, ale przynajmniej udało mi się zatrzymać mój płacz.

-Oh... Po prostu powiedźmy, że przez chwilę się nim zaopiekowałem - powiedział chłopak zanim zachichotał swoim głębokim głosem.

-Czy, czy on nie-nie żyje?- jęknęłam

-Żyje, ale zemdlał- powiedział chłopak z podejrzanym uśmiechem na ustach.

Próbowałam wydostać się spod ramienia Zayna ale nic nie przynosiło oczekiwanych efektów. Wydawało mi się, że za każdym razem kiedy tylko zrobiłam jakiś ruch, uścisk Zayna zaciskał się mocniej, tak jakby wiedział, że chcę stąd wyskoczyć. Ostatecznie auto się zatrzymało. Skręciliśmy w lewo. W małą uliczkę. Zayn, który szedł na czele rozglądał się po prawie pustej alei. Zobaczyłam dwóch mężczyzn, tych przed którymi Louis mnie uratował, oparłam się o Zayna,  na co on tylko głęboko zachichotał.

Ci dwaj patrzyli na nas chwilę, aż nie zaczęli się uśmiechać w swój specyficzny sposób, wtedy chyba zrozumieli kim jestem. Zaczęli powoli zbliżać się ku nam, tak, że Zayn to zauważył.

- Trzymaj się z dala- warknął

-My po prostu chcieliśmy mieć trochę zabawy, nic więcej - jeden z mężczyzn odpowiedział.

-Cóż musicie znaleźć sobie kogoś innego, ona jest moja - Zayn zapyskował

Obydwoje mężczyźni podeszli naprzeciwko Zayna z głupimi uśmieszkami wymalowanymi na ich twarzach. Zayn zmierzył ich zabójczym wzrokiem, a ja ze strachu po prostu usiadłam w jego ramiona. Mężczyźni wyciągnęli ręce aby mnie dotknąć. Na szczęście zza pleców Zayn'a wyłonił się chłopak, który uderzył tych typów w twarz z taką siłą, że leżeli już na ziemi.

-Dzięki Liam!- powiedział Zayn z małym uśmiechem

-Nie ma problemu- chłopak odpowiedział

Zayn razem ze mną zaczął powoli iść aleją, a kilka kroków za nami szedł Liam. Chłopcy zaprowadzili mnie do małego domku, który znajdował się na środku pustej ulicy, w pobliżu nie było żadnej żywej duszy. Liam przekręcił zamek w drzwiach, a następnie gwałtownie je popchnął. Wszyscy szybko weszliśmy do środka,  a drzwi zostały natychmiastowo zamknięte na klucz. Gdy tylko Zayn to usłyszał postawił mnie na nogi.

Gdy tylko poczułam jak moje stopy dotykają podłogi, podbiegłam do pierwszego lepszego okna próbując je otworzyć, zrobiłam tak ze wszystkimi oknami i drzwiami. Wszystko zamknięte. Nagle usłyszałam głęboki chichot dobiegający z pokoju, w którym się teraz znajdowałam. Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się Zayn. Opierał się o framugę drzwi, ale kiedy nasze spojrzenia się spotkały zaczął iść w moją stronę z charakterystycznym dla siebie uśmiechem.

-Chyba, nie myślisz, że jestem na tyle głupi, żeby pozostawiać wszystko otwarte, prawda? - powiedział mi do ucha, ocierając przy tym ustami o mój policzek.

Nie odpowiedziałam, bo co ja miałabym powiedzieć? Ja tylko tam stałam, czułam lekkie przymrożenie do podłogi, które powodowało, że nie mogłam się poruszyć. Zayn ciągle spoglądał na mnie co powodowało, że czułam się nie komfortowo. Miałam już wybiec z pokoju, kiedy chłopak chwycił moje ramię i pociągnął je tak, że teraz stałam twarzą w jego stronę. Stuknęłam kilka razy w klatkę piersiową Zayna co tylko spowodowało, że kiwnęłam się kilka razy w przód i w tył.

-Gdzie myślałaś, że pójdziesz?- Zayn warknął mi do ucha

-Em...Ja jestem spragniona - skłamałam

Chłopak westchnął, najwidoczniej moje zachowanie irytowało go. Zayn wyciągnął mnie z pokoju, kierował się ze mną wzdłuż holu skręcając po chwili do innego pokoju, kuchni. Był  tam już Liam, akurat jadł coś.

-Liam, daj jej wody- powiedział Zayn, opuszczając mnie na ten jakże ważny moment i popychając w stronę chłopaka.

Liam uśmiechnął się do mnie. Ale nie był to uśmiech "na idiotę" czy na " Ale z ciebie frajer!" to był prawdziwy uśmiech. Zgodnie z tym co powiedział Zayn, Liam otworzył szafkę i wyciągnął z niej kubek, do którego nalał wody, a następnie podał mi go .Uśmiechnął się do mnie przyjaźnie, zdecydowanie nie był jak Zayn.

-Więc... Co macie zamiar ze mną zrobić?- zapytałam biorąc łyk wody

-To informacja dla Zayna i ja wiem, że raczej się nie dowiesz- odpowiedział niegrzecznie

-Liam! Musimy stąd uciekać. Louis nas tu znajdzie!- Zayn krzyknął z drugiego pokoju.


LOUIS POV


Poczułem jak ktoś intensywnie wstrząsa moimi ramionami. Powoli otworzyłem oczy, które od razu zauważyły tego gościa z hotelu. Wstał i otrząsnął się. Co on to robi?

-Gdzie jest Amanda?- warknął

-Zayn i Liam ją wzięli- powiedziałem podnosząc się

-Kim oni są?- zapytał

-Są ludźmi wokół których Amanda nie powinna przebywać- odpowiedziałem

-Dlaczego jej nie obroniłeś? - zapytał, prawie krzycząc.

-Straciłem przytomność, przepraszam - powiedziałem wymijając go i odpychając od siebie.

Pośpiesznie zebrałem się i szedłem wzdłuż chodnika.

- Gdzie, ty w ogóle idziesz?! - zapytał podbiegając do mnie

-Znaleźć Amandę - odpowiedziałem

-Pomogę ci- powiedział, to nawet nie było pytanie!

-Świetnie, ale nie wchodź mi w drogę- warknąłem i szedłem dalej

Szedłem w dół chodnika. Wiedziałem gdzie zmierzam. Oni zapewne są właśnie w domu Zayna. Zayn jest na tyle wspaniałomyślny i elegancki, żeby zaprowadzić ich do takiego miejsca. Czułem jak oczy tego chłopaka wypalają dziurę w mojej głowie.

-Co?!- warknąłem

-Jak mogłeś? - zapytał

-Jak mogłem co?- ponownie warknąłem

Przestałem iść i zaczynałem być na niego coraz bardziej wkurzony.

-Jak mogłeś ją zranić?- zapytał zimno

-Nie zraniłem jej - odwarknąłem- Trzymałem ją w bezpieczeństwie, chroniłem ją

-Więc chyba ta praca nie wychodzi ci najlepiej zważając na wszystkie okoliczności - powiedział wywracając na mnie oczami.

-Chyba czegoś nie skończyłeś! To ty zaprowadziłeś ją do tego pokoju hotelowego i ty też przyczyniłeś się to takiego obrotu wydarzeń!- kopara mu opadła

Od tego czasu nie powiedział nic. Szedł w ciszy. Gdy idąc znaleźliśmy się blisko domu Zayna spojrzałem na tego typa. Nie był mi do niczego potrzebny, ale jeśli chce pomóc znaleźć Amandę, to go wykorzystam.

-Tak czy inaczej, jak masz na imię? - zapytałem

-Harry-odpowiedział

-Jestem Louis-powiedziałem

Byłem już tak blisko tego domu, że dobiegłem sprintem naprzeciw temu budynkowi. Kroki Harrego były strasznie głośne. Odwróciłem się, a on zmierzył mnie wzrokiem. Moją uwagę, przeniosłem jednak na drogę. Usłyszałem gwałtowne trzaśnięcie drzwiami i szybki odjazd z piskiem opon. Samochód wjechał na jezdnię i jechał według swojej trasy. Było zbyt późno. Zatrzymałem się zaczerpując oddech przed tym rzucając się w pogoń za rozpędzającym się autem.

-Poddaj się Louis, ona jest nasza!- usłyszałem krzyk Zayna przez okno.

W tym samym oknie pojawiła się też Amanda. Spojrzała na mnie i właśnie wtedy na jej policzku zaczęło spływać kilka wyraźnych łez. Oglądanie jej twarzy zmusiło mnie do dzikszego biegu za autem. Niestety auto przyspieszyło i znikło z mojego zasięgu wzroku. Przestałem biec. Moje dłonie wylądowały na kolanach, a ja sam próbowałem zaczerpnąć głębsze oddechy.

-Znajdziemy ją- powiedział Harry i pocieszająco zaczął masować mnie po barku.

-Nie dotykaj mnie!- warknąłem lekko przy tym dysząc.

Harry szybko wycofał rękę i pozostawił moje plecy w spokoju, zrobił też kilka kroków ode mnie. Kiedy ostatecznie złapałem oddech zaczęliśmy iść w dół ulicy w ciszy. Zayn i Liam lepiej nie kładźcie rąk na Amandę albo będę zmuszony was zabić. Wszystko czego teraz potrzebuję, to znaleźć Amandę.








środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 6 "Ci Chłopcy"

AMANDA POV

Louis ostatecznie postawił mnie gdy wyszliśmy z hotelowego korytarza. Nie ufał mi było to widać. Wszystko to powodowały, że chciałam (znów) uciec. Kiedy szliśmy chodnikiem chłopak jeszcze mocniej złapał mój nadgarstek. Za każdym razem, kiedy tylko ktoś na mnie spojrzał Louis obdarzał go swoim zabójczym wzrokiem, także wszyscy odwracali swój wzrok.

Westchnęłam, a Louis pociągnął mnie w dół chodnika. Odwróciłam się by ostatni raz zerknąć na hotel, którego mogłam już nigdy więcej nie zobaczyć. Zastanawia mnie też, czy Harry naprawdę będzie mnie szukał, czy tylko tak powiedział. Spojrzałam w prawo i wpadłam na plecy Louisa. Chłopak zatrzymał się w pół kroku i na coś rozpaczliwie spoglądał. Louis zluzował uścisk na moim nadgarstku tak, że ten mógł opaść wolno w każdej chwili.

Louis szybko odwrócił się w moją stronę, a jego skóra przeraźliwie zbladła. Chwycił mnie na ręce w stylu ślubnym i zaczął bardzo szybko biec w dół chodnika, ze mną w ramionach.

-Co się dzieje? - zapytałam z niepokojona całą sytuacją.

Oczywiście nie odpowiedział. Kontynuował swój bieg w dół ulicy. Zaczął mamrotać coś sobie pod nosem, ale mimo moich starań nie udało mi się go usłyszeć. Myślę, że mówił rzeczy jak " jak oni nas znaleźli" albo " muszę ją odstawić w bezpieczne miejsce" ale dokładnie sama nie wiem.

Spadłam z ramion chłopaka, kiedy Louis uderzył w kogoś idącego chodnikiem. Spadłam na tyłek, a pode mną nie znajdowało się nic co mogło zamortyzować upadek. Louis pośpiesznie wstał na równe nogi i pociągnął mnie ku górze. Odwrócił się za nas, a jego twarz zbladła bardziej niż przed chwilą.

-O cholera- mruknął i złapał moją drugą rękę.


LOUIS POV


Znaleźli nas, tym samym pokonując mnie. Wydaję i się, że skradaliśmy się całkiem nieźle. Złapałem Amandę w moje ramiona i zacząłem biec z nią w dół chodnika.Miałem nadzieję, że nas nie widzieli.

-Jak oni nas znaleźli, widzieli nas? Muszę ją odstawić w bezpieczne miejsce!- mruknęłam sam do siebie i pobiegłem.

Inny mężczyzna, który po prostu szedł chodnikiem oczywiście musiał iść tędy gdzie ja. Mam na myśli to, że wszedł na MOJĄ drogę! Właśnie tak prościutko w niego buchnąłem. Chwilkę nie wiedziałem co się dzieje. Amanda wypadła z moich ramion. Rozejrzałem się i zobaczyłem ją siedzącą na chodniku. Szybko wstałem i gwałtownie pociągnąłem ją za nadgarstek. Dziewczyna już wstawała kiedy ktoś złapał za jej drugą rękę.

-Cholera- mruknąłem

Podniosłem wzrok spoglądając na mężczyzn, którzy stali naprzeciw mnie. Wystarczyło jedno, krótkie spojrzenie, abym wiedział kim oni są. Wiedział, że nigdy ich nie chcę zobaczyć i wiedział, że to jest jeden jedyny Zayn Malik.

-No cześć Louis!- powiedział z głupkowatym uśmieszkiem

-Odejdź Zayn- powiedziałem przez zaciśnięte zęby.

-A, to.... Amanda, prawda? Przyniosłeś ją dla mnie? - powiedział i swój idiotyczny uśmiech przekierował na nią.

-Nie i zabieraj od niej te łapy! - warknąłem

Z dołu spojrzałem na Amandę, totalnie nie wiedziała co się tu dzieje. Jej piękne oczy były teraz przepełnione strachem. Dyskretnie przeniosłem wzrok na Zayna, który uśmiechał się do stojącego za nim Liama. Ten idiota ciągle trzymał swoją łapę, na jej drobnym ramieniu.

-A co jeśli, ja lubię dotykać jej miękką skórę, Louis?- powiedział, nie zmieniając swojego wyrazu twarzy, ten człowiek doskonale wiedział jak doprowadzić mnie do szału!

-Zayn, powiedziałem żebyś zabierał te łapy!- warknąłem ponownie.

Właśnie teraz poczułem uderzenie, prosto w mój żołądek tym samym czasie puściłem nadgarstek dziewczyny. Z bólu upadłem na ziemię, a Liam nie oszczędzał siły wymierzając we mnie kolejne ciosy. Kiedy już nie czułem uderzeń na moim ciele rozejrzałem się. Liam i Zayn mieli Amandę. Zebrałem resztki sił i podbiegłem w ich kierunku. Liam szybko to zauważył, chłopak odwrócił się w moją stronę i wymierzył mi kilka ciosów. Zayn prowadził gdzieś Amandę. Dziewczyna krzyczała i płakała, nienawidzę widzieć ją w takim stanie! Liam nie przestawał zadawać mi kolejnych ciosów do czego po chwili doszła seria kopnięć.

-Ty bezwartościowy kawałku gówna, Amanda jest nasza i już nic z tym nie zrobisz! Oh.. i dziękuję za przyprowadzenie jej prosto do nas! - Liam powiedział po czym truchtem podbiegł do Zayna i Amandy

-Louis, Louis, pomocy! Louis! - usłyszałem krzyk Amandy, po tych słowach zemdlałem.




------------------------------------------------
Siemka!
Macie tu urodzinowy rozdział, kolejny w weekend :) Dziękuję, za każde wejście, komentarz czy dodanie do obserwowanych. Nawet nie wiecie jaka to motywacja ! :)





niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział 5 "Kręcony"

AMANDA POV

Louis mocno chwycił moją dłoń i wyciągnął mnie z tego małego budynku. Następnie przyczłapaliśmy do samochodu, do którego chłopak pomógł mi się wgramolić. Oczywiście nie obeszło się bez kilku pomruków do siebie samego w wykonaniu Louisa. Chłopak obiegł samochód i do niego wsiadał. Teraz to moja szansa! Usłyszałam wtedy już tylko krzyknięcie i trzaśniecie drzwiami. Chyba jednak zdał sobie sprawę, że mnie tam nie ma. W biegu spojrzałam przez ramię i widok nie był najprzyjemniejszy. Louis gonił mnie,a z jego uszu (przysięgam!) wydobywał się dym.

Ponownie odwróciłam się i  wbiegłam na jedną z TYCH ulic, a raczej alejek. Mogłam usłyszeć każdy krok Louisa. Był głośniejszy i głośniejszy.

-Dzięki za ekipę śledzącą- szepnęłam bardziej do siebie niż do kogoś i zmusiłam moje myśli do szybszego biegu.

Odwróciłam się. Jezu Chryste, ten chłopak się nie poddawał. Przebiegłam szybciutko między dwoma budynkami w nadziei iż mnie nie widział. Szybko rozglądałam się za kryjówką. Okazał się nią róg. Szybko przykucnęłam i pozwoliłam, żeby cień okrył moje ciało. Ciemna postać zaczęła powoli zbliżać się w moją stronę. Schowałam twarz w dłoniach jakby to miałoby mi pomóc. Byłam taka przerażona. Poczułam na mojej szyi gorący oddech i wtedy zorientowałam się, że owy chłopak przykucnął obok mnie.

-Wszystko dobrze miłości ? - Chłopak wyszeptał i chcąc mnie uspokoić położył dłoń na plecach.

Spojrzałam na niego przez palce i zamiast widzieć "angry Louis" widziałam twarz uśmiechniętego chłopca w kręconych włosach.

-Jestem Harry- przedstawił się. Cały czas mówił szeptem

-Je-Jestem Amanda- kiedy zobaczyłam jego szmaragdowe oczy zaczęłam się jąkać.

-Więc Amanda, co tutaj robisz?- powiedział rozglądając się po alei, po czym jego oczy wylądowały na mnie.

-Hm...em... Po prostu, biegłam -  odpowiedziałam patrząc na moje stopy.

-Biegłaś... po co?- powiedział i chwycił mój podbródek, tak, że to teraz patrzyłam na niego.

-Nic- odpowiedziałam szybko.

Uniósł brew, ale nie zapytał o nic więcej. Chłopak podniósł mnie tak, że teraz utrzymywały mnie moje stopy, nie podłoga. Zaczął wyciągać mnie z alei. Przypomniał mi się Louis.

-G-Gdzie i-idziemy?- zapytałam nerwowo

-W tej alei nie jest bezpiecznie - powiedział, nie odpowiadając na moje pytanie.

-Harry

-O co chodzi kochanie?

-Boję się

-Nie bój się, wszystko jest w porządku.

-Dziękuję

-Proszę bardzo.

Dalszy spacer kontynuowaliśmy w ciszy. Nie było to jednak coś w rodzaju niezręcznej ciszy, tylko spokojnej ciszy.

-Czy to ubrania twojego chłopaka? - Harry zapytał i zatrzymał się.

Przyprowadził mnie do niezłego hotelu. Jestem pewna, że pobyt tutaj nie należy do najtańszych. Pokój, w którym chłopak się zatrzymał miał 2 łoża królewskie oczywiście gigant łazienkę , kuchnię i salon. Pobyt tutaj nie przeszkadzałby mi jakoś specjalnie. Miałabym chociaż własne łóżko, a on nie jest tak przytłaczjący jak Louis.

-Um. Nie, nie ma chłopaka- odpowiedziałam

-Oh, w takim razie czyje ubrania masz na sobie? - zapytał

-Louisa- odpowiedziałam, chociaż wiedziałam,  że nie wiedział kim był "Louis"

-Ah, więc on jest twoim przyjacielem ? - Harry zapytał

-Nie bardzo - Odpowiedziałam

-Oh.. więc widzę, że jest kimś wię...- Harry zaczął ale przerwało mu pukanie do drzwi.

Cały czas wpatrywałam się w Harrego otwierającego drzwi. Nie mogłam niestety zobaczyć z kim rozmawia. Harry był dość wysoki i zasłaniał całe przejście. Próbowałam troszkę podsłuchać ich rozmowę, ale oni rozmawiali ciszej niż robią to normalni ludzie.

-Wpuść mnie do tego cholernego pokoju! - krzyknął ktoś z korytarza.

-Harry? Kto to jest? - zapytałam i skierowałam się w stronę drzwi

-Amanda!- usłyszałam znany mi głos

-Nikt ważny- odpowiedział Harry patrząc na mnie przez ramię.

Znajdowałam się za stojącym Harrym. Próbowałam wepchnąć się od strony lewej pachy. Harry zablokował tak przejście, że nie wepchnę się tędy. Prawe ramię, też nie da rady. Wspięłam się na jego plecy i zobaczyłam chłopca stojącego w drzwiach. Tym chłopcem był Louis. Szybko zeskoczyłam. Zignorowałam te jego przeprosiny! Potem już widziałam jak Harry dwukrotnie zwija się z bólu, jak trzyma się za brzuch. Louis go uderzył.

Chłopak powoli zbliżył się do rogu, w którym obecnie siedziałam. Podniósł mnie i przerzucił przez ramię jakbym nic nie ważyła. Wyszedł z pokoju, trzymając mnie mocno. Chciałam uciec, ciągle się kręciłam, ale on tylko zaciskał uścisk. Spojrzałam na Harrego i po moich policzkach zaczęły spływać łzy.

-Znajdę cię kochanie, nie martw się- wyszeptał zanim Louis wszedł do windy.




piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział 4 "Śniadanie"

AMANDA POV

Szliśmy na dół po schodach następnie kierując się do kuchni. Chłopak szukał czegoś w szafkach, zapewne jedzenia, ja w tym czasie stałam niedaleko drzwi i go oglądałam. W tej chwili był bardzo przystojny,ale też przerażający. Jego prawe oko wciąż było fioletowe i lekko podpuchnięte. Jak widać dostał z pięści kiedy mnie bronił.

-Nigdy nie słyszałam twojego imienia- powiedziałam ciągle wpatrując się w niego

-Louis, Louis Tomlinson- przeniósł swój wzrok na mnie

-Okay, ja jestem Amanda - zmusiłam się do uśmiechu i do bycia zarówno kulturalną jak i grzeczną.

-Wiem- odpowiedział wyraźnie - Amanda York

-S-skąd wiesz jak s-się nazy-ywam ?- zaczęłam się denerwować

-Nie mam czasu, żeby to wyjaśnić- odpowiedział niedbale

-W sumie to już nic, możesz wyjść- powiedział kierując się w moją stronę

Złapał moją rękę i szedł ze mną prosto do drzwi. Przekręcił zamek i pchnął drzwi, które otworzyły się. Ciepłe powietrze uderzyły w moją twarz co spowodowało miłe dreszcze na moim ciele. Zaprowadził mnie do swojego auta, nie puszczając przy tym mojej ręki. Otworzył drzwi od strony pasażera i pomógł mi wejść do środka. Następnie obiegł auto z przodu i zajął miejsce kierowcy.

Gdy tylko to zrobił gwałtownym ruchem chwycił mnie za dłoń. Na pewno wiedział, że chciałam uciec już w pierwszej sekundzie od kiedy tu jestem, dał mi chyba coś w rodzaju szansy. Szansy na zmianę decyzji. Odpalił pojazd i wyjechał z podjazdu. Patrzyłam przez okno na zmieniające się scenerie kiedy ona jechał w dół ulicy. Cały czas czułam na sobie jego spojrzenie, mogłam poczuć jak jego oczy spoczywają na mnie. Oczywiście próbowałam to ignorować tak dobrze jak potrafię, ale to zaczynało powodować, że czułam się niekomfortowo, nienawidzę gdy ludzie się na mnie lampią.


LOUIS POV


Ostatecznie zatrzymałem moje auto przed barem śniadaniowym o nazwie  'The Little Bean'. Szybko wysiadłem i pomogłem w tym Amandzie. Weszliśmy do środka, gdzie było jak zawsze kilkoro chłopaków. Usiedliśmy ale zobaczyłem, że dziewczyna zaczyna robić się nerwowa. Rozejrzałem się kontrolnie, potem spojrzałem na siebie na nią. Szukałem czegoś co mogłoby być nie tak. Delikatnie się do mnie uśmiechnęła, ale mogę przysiądź, że to był fałszywy uśmiech.

Po chwili do naszego stolika podeszła kelnerka, zebrała zamówienia i tak dalej. Ale zachowanie Amandy zaczynało mnie niepokoić, z każdą sekundą denerwowała się bardziej, bardziej, bardziej...Mój wzrok skupiła grupa trzech chłopców, właśnie wstawali ze swojego miejsca. Oczywiście myślałem, że wychodzą ale tylko minęli drzwi i ustali naprzeciw nam. Spojrzałem na dziewczynę,te jej oczy. Krążyła w nich taka dzikość. Nikt nie może zastraszać Amandy po za mną !

-Eli idź stąd- powiedziała cicho dziewczyna, była taka... przestraszona

-Dla ciebie Eliot dziwko! - Powiedział pierwszy chłoptaś. Po czym pchnął jej ramiona, tak, że krzesło przechyliło się do tyłu.

Natychmiast podniosłem się z krzesła i pomogłem jej zachować równowagę

-Ooo... Co to? Czyżby Amanda miała nowego chłopaka ? - powiedział Eliot, z głupkowatym uśmiechem.

-W tej chwili nie...- odpowiedziała łagodnie

-Zamknij się, dziwko! - powiedział drugi z chłopaków.

To było to. Wtedy wkurwili mnie na max. Ustawiłem Amandę, bezpieczne miejsce za moimi plecami, gdzie nie stałaby się jej żadna krzywda. Po tym gwałtownie pchnąłem Eliota powodując, że chłopak znalazł się na sąsiednim stoliku. Drugi chłopak próbował uderzyć mnie w twarz. Szybko tego pożałował. Dostał centralnie w jelito, zanim zdążył cokolwiek zrobić. Złapał się za brzuch i z powodu wielkiego bólu upadł na ziemię. Trzeci uciekł w popłochu. Wracając do drugiego... chłopak powoli wstał, po czym z przerażeniem wybiegł za drzwi trzymając się za swój obolały brzuch.

Podszedłem do Eliota, który akurat podnosił się ze stolika. Wycelował pięść w moją twarz, ale ja zrobiłem szybki unik. Złapałem jego kołnierz, od T-shirtu po czym rzuciłem na stolik. Następnie zrobiłem to samo tylko, że tym razem o ścianę, po czym zsunął się na podłogę. Podszedłem do niego i przykucnąłem przy nim wielokrotnie sprzedając mu ciosy w twarz.

Poczułem jak dwa małe rączki oplatają się wokół mojego ramienia kiedy uderzałem nieprzytomnego już Eliota. Powoli przestałem i odwróciłem się. Moim oczom ukazały się Amanda. Jej oczy, zaszklone oczy. Ona płakała.

-Zabijesz go...- westchnęła, po czym cicho zapłakała.

Nie pomyślałbym, że to ona spróbuje mnie zatrzymać. Ja nie chciałem tylko, żeby ktoś ją zranił. Ustałem i rozłożyłem ręce do uścisku, ale ona cofnęła się. Bała się, bała się mnie.

- Proszę kochanie - szepnąłem i chciałem ją przytulić, ale zachowała się jak za pierwszym razem. - Przepraszam! - szepnąłem znów i również znów spróbowałem ją przytulić. Ona się tylko cofnęła -Kurwa Amanda! Powiedziałem te pierdolone przepraszam! - Krzyknąłem zły

Słyszałem tylko jej szlochanie. Starałem się zdobyć jej zaufanie, a nie spowodować strach, nie pomogło też to, że krzyknąłem na nią. Próbowałem przytulić ją znów. Tym razem nie poruszyła się. Przyciągnąłem ją bliżej siebie kiedy na moim ramieniu ona nagle wybuchła nieokiełznanym płaczem. Gładziłem jej piękne włosy i szeptałem do ucha różne rzeczy. Wszystko byle tylko ją uspokoić.

środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 3 " Cięcia"

AMANDA POV

Po wejściu do łazienki, od razu zamknęłam za sobą drzwi. Muszę mieć pewność, że zamek jest przekręcony, nie czuję się komfortowo gdy on jest gdzieś blisko. Nie wiem o nim nic, nie wiem nawet jak ma na imię! Może być seryjnym mordercą, albo zwykłym raperem, nie wiem o nim nic!

Nie wchodząc pod prysznic, odkręciłam gorącą wodę. Sukienka, w której spałam leżała teraz na podłodze, zdjęłam moje majtki i rozpięłam stanik. Dałam krok w przód i pozwoliłam aby gorące strumienie spływały po moim ciele. Świetne uczucie. Stałam tam i próbowałam jak najbardziej ogrzać moje zimne ciało.

Najpierw zajęłam się ciałem, nie przejmując się kogo żelu pod prysznic użyłam! Po prostu chcę być czysta ! Następnie umyłam twarz, Wow... używa tego samego, żelu do twarzy co ja. Szybko umyłam włosy, zawsze dbałam o ich kondycję. Kiedy wreszcie po tym poczułam się czysta mogłam wyjść stamtąd i zając się wytarciem mojego ciała.

Kiedy już włosy jak i ciało były suche musiałam się przebrać . Chwyciłam czarną, zwykłą koszulkę, którą dał mi chłopak, naprawdę nic specjalnego. Następnie wślizgnęłam się w jego szare spodnie, również bez nadruków.  Spojrzałam w lustro. To zdecydowanie nie jest strój jaki bym ubrała, ale jaki ja mam wybór...

LOUIS POV

Siedziałem w sypialni, która połączona była z łazienką, w której Amanda brała prysznic.Konkretniej na łóżku, z rękoma założonymi na dłonie i myślałem. Wiedziałem, że ona się mnie boi, podobało mi się to, ale ostatnio przegiąłem. Zraniłem ją.

Westchnąłem i wróciłem do rozmyślania. Co powinienem zrobić, żeby ona mi zaufała? Myślałem długi czas. Ona serio bierze takie długie prysznice?

Chwilę po tym usłyszałem ciche skomlenie. Oczywiście wydobywało się z łazienki. Nadstawiłem ucho aby lepiej usłyszeć, nie wiem co sobie wyobrażałem. Kiedy byłem pewny, że ona płakała podszedłem do drzwi. Ponownie przyłożyłem ucho do drzwi aby lepiej słyszeć.

-Kochanie, nie chodziło mi o to, nie chciałem cię zranić - westchnąłem do drzwi. Jak mogłem w ogóle ją zranić?!

Czekałem chwilę, ale ona nie odpowiedziała.W dalszym ciągu płakała. Nagle jej płacz stał się głośniejszy. Wyciągnąłem rękę po mały srebrny klucz, który znajdował się nad drzwiami. Wsadziłem go w zamek i przekręciłem. Pchnąłem drzwi, a moim oczom ukazała się stojąca nad zlewem dziewczyna. Pokręciła głową odsłaniając spływającą jej po policzku łzę.

Powoli podszedłem do niej, a ona zaczęła płakać bardziej. Wyglądało na to, że trzymała coś w ręku, ale nie mogłem zobaczyć co. Ostatecznie ustałem za nią, kiedy znów wybuchła płaczem.

Odwróciłem ją w moim kierunku i wtedy to zobaczyłem. Jej nadgarstek była cały zakrwawiony, a oprócz tego miała na ramieniu też kilka innych cięć.

Z tego szoku aż szczena mi opadła, chcąc oderwać od tego wzrok spojrzałem na coś przede mną. Ciągle słyszałem jej płacz i szlochanie, ponownie spojrzałem na nadgarstek. Odwróciłem się od niej, zdenerwowała mnie. Wziąłem ręcznik i zamoczyłem go następnie przytykając do nadgarstka. Wszystko żeby zatrzymać krwawienie

-Czemu do diabła zrobiłaś to?- warknąłem. Nie zdając sobie sprawy jak bardzo naciskam na jej nadgarstek

-Ja-Ja nie wiem- wykrztusiła szlochając

-Nie rób tego więcej, słyszysz mnie? - znów warknąłem na nią. Na co ona tylko skinęła głową. - Zapytałem czy mnie słyszysz! - powiedziałem wywierając na niej większy nacisk

-Tak- szepnęła. Wydając przy tym mały skowyt, widocznie czuła mój nacisk na sobie.

Zabrałem ręcznik i dokładnie przyjrzałem się nadgarstkowi. Jej nadgarstek przestał krwawić na największych cięciach. Delikatnie przejechałem po nim moim kciukiem. Spojrzałem na nią. Ona też na mnie spojrzała.

-Nigdy nie rób tego więcej - szepnąłem i spojrzałem na nią

Owinąłem ją moim ramieniem zamykając ją w szczelnym uścisku i ( co było niespodzianką) ona odwzajemniła to wtulając się we mnie. Staliśmy chwilę w łazience. Ostatecznie się od siebie odkleiliśmy. Powinniśmy iść zjeść jakieś śniadanie. Jestem głodny!

Rozdział 2 "Pukanie"

AMANDA POV

Obudziłam się wydając przy tym mały jęk. Otworzyłam oczy i zauważyłam siebie, skuloną na podłodze, przykrytą jakimś kocem. Rozejrzałam się w koło, nie mając pomysłu gdzie mogę się teraz znajdować Pośpiesznie wstałam i podeszłam do drzwi, ciągnąc za klamkę. Były zamknięte. To przypomniało mi wydarzenia z poprzedniej nocy.

Natknęłam się na kilka drzwi, ale moim celem była kuchnia. Ostatecznie ją znalazłam i zaczęłam przeszukiwać wszystkie szafki . W końcu znalazłam szklanki i ustałam na palcach, żeby dosięgnąć jedną z nich. Cicho ją chwyciłam , nie chciałam żeby ten chłopak się obudził . Podeszłam do zlewu i nalałam sobie wody.

Po wypiciu wszystkiego . Odstawiłam naczynie do umycia. Sprawdziłam godzinę... 10:00 rano. Spojrzałam na moje stopy, po czym skierowałam się w stronę drzwi. Upadłam na ziemię, ale chyba takie rzeczy się zdarzają, po uderzeniu w coś twardego!

-Pieprzona ściana! - Powiedziałam zła i w tym samym czasie cofnęłam się

Wszystkie moje myśli odwrócił chłopak wchodzący do kuchni.

-Mogłabyś głośniej?

-Mogłabym - powiedziałam i skierowałam się do drzwi.

-Nie mów tak do mnie! - Chwycił mnie za ramię i przyciągnął do siebie, nie pozwalając tym samym wyjść mi z pomieszczenia.

-P-Przepraszam - szepnęłam, spoglądając na moje stopy.

Chłopak gwałtownie wypchnął mnie z kuchni. Po raz kolejny poszłam do holu i usiadłam pod drzwiami. Tylko jego głowa wystawała przez drzwi.

-Możesz usiąść w salonie- powiedział i kierował się w moją stronę.

Odwróciłam głowę. Nie mam zamiaru się do niego odzywać! Poczułam jak jego ramie owija się wokół mnie. Natychmiast straciłam grunt pod nogami. Mogłam też bardzo dobrze wyczuć jego mięśnie. Cała się spięłam, byłam przerażona. Zachichotał swoim niskim głosem, kiedy wyczuł moje spięcie, wydaje mi się, że podobało mu się to jak na mnie działał, to jak mnie przerażał.

Chwilę po tym usłyszałam pukanie. Oczy chłopaka gwałtownie się rozszerzyły. Spojrzał na mnie, więc zrobiłam to też ja. Jego opalona skóra w mgnieniu oka zrobiła się blada. W jego oczach mogłam dostrzec dzikość, z domieszką strachu? Wbiegł po schodach i posadził mnie na łóżku. Domyślam się, że to była jego sypialnia.

-Bądź cicho, będę za kilka minut- powiedział zanim trzasnął drzwiami i zbiegł na dół


LOUIS POV

-Bądź cicho, będę za kilka minut- powiedziałem jej zanim trzasnąłem drzwiami i zbiegłem na dół.

Przed otworzeniem drzwi wziąłem jeszcze głęboki oddech. Przede mną stał mężczyzna, którego jeszcze w życiu nie widziałem. Jego włosy były ciemno brązowe, ale gdzieniegdzie widać było kilka szarych. Miał wielkie czarne oczy, kiedy na nie spojrzałem momentalnie się wyprostowałem. Mężczyzna był wysoki, miał co najmniej 180cm. Był troszkę blady i napakowany.

-Witam- powiedział mężczyzna - poszukujemy dziewczyny, która nazywa się Amanda York

-Przykro mi, nie znam nikogo takiego- skłamałem. Nie zapytałem Amandy o imię, ale znam je. Na wszelki wypadek.

-Widziano tu Amandę zeszłej nocy- odpowiedział

-Co? Chyba pomyliliście domy nie ma tu żadnej Amandy- powiedziałem.

Spróbowałem zamknąć drzwi, ale mężczyzna wepchnął swoją stopę. Popchnął nią drzwi, które natychmiast się otworzyły. Postanowiłem to wykorzystać, zanim gościu się obejrzał pchnąłem drzwi, które ostatecznie zostały zamknięte. Szybko przekręciłem zamek i usłyszałem szuranie butów mężczyzny. Odszedł.

Upewniłem się jeszcze raz czy drzwi są zamknięte po czym pobiegłem na górę. Otworzyłem drzwi i przed oczami ukazała mi się Amanda trzymająca swój telefon przy uchu.

-Nie, nie jestem!- powiedziała ze łzami w oczach, a nawet mogę stwierdzić, że już się nimi dławiła próbując wypowiedzieć jakieś słowa.

Jakim ja jestem głupkiem. Nie rozumiem dlaczego nie zabrałem jej tej komórki. Podszedłem do niej, co spowodowało na jej ciele ciarki i zabrałem jej telefon. Krótkie westchnienie wymsknęło się z jej ust, kiedy skończyłem rozmowę, chowając telefon do kieszeni. Spojrzała na mnie dzikimi oczami.

-Kto zdzwonił?- zapytałem stojąc kilka cali od niej.

-Oh,am, tylko przyjaciel- odpowiedziała drżącym głosem

-Dlaczego z nim rozmawiałaś?! - powiedziałem nieznacznie podwyższając mój głos

-Nie twój interes!- krzyknęła, ale zaraz po tym zatknęła sobie usta dłonią.

-Nie powinnaś tego robić- powiedziałem i posłałem jej groźne spojrzenie.

Pchnąłem ją na ścianę, powodując, że jej głowa uderzyła o ścianę. Przypomniało mi się to co zrobiłem tym chłopakom, którzy całowali ją w alei. Tylko jedna rzecz w tej chwili się różniła, ta dziewczyna płacze teraz jeszcze mocniej.

Poczułem się źle, ale to ona mnie sprowokowała. Po chwili znów wróciłem do mojego poprzedniego złego wyrazu twarzy. Powoli usiadłem obok niej. Objąłem ją moim ramieniem i przyciągnąłem bliżej siebie. Ucałowałem jej miękkie czoło i w tym samym czasie dziewczyna zaczęła szlochać. Spojrzała na mnie, a jej oczy były czerwone i podpuchnięte od płaczu.

-P-proszę czy mogłabym wziąć prysznic? - zapytała nerwowa

Pokiwałem głową na potwierdzenie i wstałem. Podniosłem ją zmuszając do wstania, a następnie przyjrzałem się poszukując dla niej jakiegoś odpowiedniego zestawu. Chwyciłem przypadkową koszulkę i parę luźnych spodni przed tym prowadząc ją do łazienki. Wręczyłem jej ubrania i zostawiłem ją samą w łazience.






wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 1 "Szepty"

AMANDA POV

-Głupia brama! -  Wymamrotałam i siedział odwrócona w stronę bramy. Zaczęłam panikować. Co jeśli teraz umrę? Czy ja teraz umrę?! Kto mnie śledzi? Koniec! Wszystkie moje myśl skupiłam na otworzeniu tej pieprzonej bramy.

-Nie wiń bramy, to głupie -  ktoś szepnął mi na ucho. Ten głos spowodował, że po całym moim ciele przebiegł niemiły dreszcz. Poczułam jak moje oczy otwierają się szerzej. Jestem skończona.

Pokręciłam głową. Byłam zmęczona. Chciałam ją o coś oprzeć, skończyło się na płocie. Ciemna postać podeszła do mnie krok bliżej. Ta osoba znajdowała się stosunkowo dużo centymetrów ode mnie. Próbowałam zobaczyć choćby jej twarz, niestety ciemność, która mnie otaczała nie pozwoliła mi na to. Nawet gdyby jakimś cudem wpadłoby tu trochę światła, nie dałabym rady dojrzeć TEJ twarzy. Kaptur, który miał na sobie dawał cień na jego twarz.

Postać, której tak się bałam uniosła rękę na moją twarz, a następnie powoli przejechała nią wzdłuż mojego policzka. Klepnęłam ją, na co odpowiedział mi chichot. Po raz kolejny spojrzałam w jego ciemną twarz, a na moich oczach namalowane było dzikie przerażenie. Cicho wsunęłam rękę za moje plecy i po raz kolejny próbowałam otworzyć tą głupią bramę !

Chłopak popadł w nieopętany ale niższy od poprzedniego chichot, widocznie lubił tak sobie straszyć ludzi.

-Ta brama się nie otworzy- powiedział. Jego głos, jego wzrost, jego chichot, jego zacienione ciało to wszystko przerażało mnie jeszcze bardziej.

Przez białka jego oczu, jedyną rzecz, którą mogłam dostrzec, zauważyłam, że szukał czegoś obok mnie. Szybko wyminęłam go i znów pobiegłam wzdłuż alei. Kiedy zrobiłam pierwszy krok zdążyłam zauważyć, że on robi to również. Tak jakby wiedział, że mam w planach biec. Niepewnie odwróciłam się kiedy światło z pobliskiej ulicy delikatnie oświeciło jego twarz. Przez jego twarz błysnął głupkowaty uśmiech. Podobało mu się jak mnie gonił?

Skręciłam za rogiem wpadając prosto na dwójkę mężczyzn. Zatrzymali mnie i popchnęli tak, że upadłam na ziemię. Jeden z tych kolesi mocno chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął w górę. Nie dając sobie ani im chwili wytchnienia, zaczęłam się wyrywać. Ten drugi szedł już w moją stronę, a na jego ustach błysnął cwaniacki uśmieszek. Jego oczy zeskanowały mnie z góry na dół. Intensywnie się szarpnęłam ale pierwszy mężczyzna trzymał mnie zbyt mocno, żeby dało to jakieś efekty. Drugi zaś stał kilka cali ode mnie z tym swoim uśmieszkiem.

Mężczyzna przycisnął swoje usta do moich. Próbowałam krzyczeć tyle ile mam sił w płucach ale to bez sensu, dźwięk był taki...przytłumiony. Mężczyzna wbił swoje wstrętne ramie w moją talię. Próbowałam wszystkiego, jednak te ramie mi przeszkadzało. Ustałam na jego stopę, na co lekko się skrzywił, ale nic to nie dało.

Ale zaraz po tym nie czułam już mężczyzny na sobie. Widziałam tylko jak leci gdzieś zahaczając po drodze swojego towarzysza. Pięść mojego wybawcy miała kontakt w twarzą drugiego mężczyzny. Pierwszy mężczyzna wstał i uderzył człowieka, którego twarzy jeszcze nie widziałam. Zaraz, zaraz...Ten chłopak...to on mnie gonił! Wziął on jednego z tych mężczyzn i przycisnął jego głowę do bruku. Mocno.

Wybawca złapał mnie za talię pozostawiając ICH. Zaprowadził mnie na jakąś opustoszałą ulicę, a rękę przeniósł na nadgarstek. Całą drogę próbowałam zobaczyć jego twarz, byłam oszołomiona wciąż nie wiedziałam dlaczego chłopak mnie obronił. Chłopak niczym się nie przejął lub po prostu nic nie zauważył i szedł ze mną w dół ulicy.

Zatrzymał się na zewnątrz jakiegoś domu, nie miał zamiaru puścić mojego nadgarstka. Zrobił kilka kroków i przekręcił zamek w drzwiach , po czym otworzył je szeroko i wpuścił mnie do środka. Zanim zdążyłam gdziekolwiek uciec zamknął drzwi na klucz. Następnie obrócił mnie w swoją stronę i zdjął kaptur.

Miał szaroniebieskie oczy, które aktualnie były raczej intrygujące. Miał niechlujnie ułożone włosy i pięknie opaloną skórę. Całość powodowała, że stawał się jeszcze przystojniejszy. Jego skóra była tak nieskazitelna, że w normalnych okolicznościach pomyślałabym, że reklamuje jakiś żel do twarzy. Wokół oka miał jasny fioletową obręcz, widać, że był tam wcześniej uderzony.

Nie wiem jak długo gapiłam się w niego, ale robiłam to dopóki się nie odezwał

-Podoba ci się to co widzisz? - zapytał z głupkowatym uśmiechem wymalowanym na ustach. Poruszył brwiami co normalnie przyprawiłoby mnie o napad śmiechu, ale teraz się bałam.

Staliśmy w ciszy i pewnie stalibyśmy jeszcze długo, ale się odezwałam.

-D-Dlaczego mnie porwałeś? - zapytałam szepcząc. W tej chwili byłam zbyt przestraszona, wszystko co w tej chwili wiem to to, że może on się okazać mordercą. Mój wzrok padł na moje nogi, potem na szpilki. Wow, nagle zrobiły się interesujące!

-Chcę mieć pewność, że jesteś bezpieczna. - odpowiedział. Jego głos był niski i poważny Tylko przyprawiło mnie to o nerwy!

Powoli i niedyskretnie zaczęłam iść w stronę drzwi. Zagapiona w stopy uderzyłam w nie moimi plecami. Powoli się osunęłam i po chwili siedziałam już na podłodze. Kolana podciągnęłam aż pod klatkę piersiową, a twarz spoczęła w moich dłoniach. Zaczęłam płakać. To nie miało być tak! Nigdy w życiu się tak nie bałam.

Usłyszałam jak chłopak siada obok mnie. Wzruszył ręką po czym złapał mnie za ramię i przyciągnął bliżej siebie. Zdjęłam ja z siebie i odepchnęłam go. Jego czyny powodowały, że płakałam coraz bardziej. Chłopak cicho wstał i skierował się do innego pokoju pozostawiając mnie płaczącą w ciszy.

Spojrzałam jeszcze przez palce, żeby upewnić się czy na pewno, niema go w pomieszczeniu. Szybko zacisnęłam je jak i moje oczy. Łzy strumieniami spływały po moich policzkach następnie silnie uderzając o podłogę. Zaczęłam się zastanawiać. Co jeśli już nie zobaczę moich rodziców? Co z przyjaciółmi? Czy dzisiaj był ostatni raz kiedy ich widziałam ?





-------------------------------------
Dziękuję za ponad 100 wejść jednego dnia :)

TT: DarkLouis_PL



niedziela, 18 sierpnia 2013

Prolog

Amanda POV

Kroki stawały się głośniejsze z każdą kolejną chwilą, byłam przerażona. Spojrzałam się za siebie. Nie zobaczyłam nic po za długą, straszną i ciemną aleją. Twarz była zwrócona przed siebie, a w  mojej głowie zaczęły tworzyć się dziwne obrazy. Na samą myśl co mogłoby się wydarzyć zaczęłam szybki bieg. Niestety fakt iż byłam w obcasach i sukience nie pomagał.

Zacznijmy od tego co się wydarzyło...

Moja przyjaciółka-Caroline, miała dziś urodziny. Było sporo ludzi, więc wspólnie postanowiliśmy iść do małej galerii, żeby było trochę więcej frajdy. Było świetnie ! Jedliśmy pizzę i uszczęśliwialiśmy się nawzajem do jedenastej, czyli czasu zamknięcia miejsca naszego spotkania. Mieliśmy się rozdzielić i każdy udać się do domu. Nie były daleko stąd.

Szłam wzdłuż ulicy. Moje szpilki hałasowały z każdym kolejnym krokiem. Idąc tak coś zablokowało mi drogę. Wypadek, wypadek samochodowy, całkiem spory. Postanowiłam iść alejką chcąc jak najszybciej dostać się do domu. To ta sama alejka, w której jestem teraz. Wyraźnie słyszę, że ktoś mnie śledzi, idzie za mną...ph... co ja ?! Na pewno też chce ominąć ten wypadek. Przyspieszyłam, ktoś również przyspieszył. Na bank podążał za mną.

Strach opętał moje ciało i mój umysł. Zaczęłam biec chcąc uniknąć najczarniejszych wydarzeń, które na bieżąco wymyślała moja wyobraźnia. Ciągle się odwracałam chciałam go zobaczyć, go, tego, który mnie śledzi. Nie mogłam niestety nikogo dojrzeć. Zaczęłam się zastanawiać czy to nie moja wyobraźnia płata mi figle. Ale nie mogę ryzykować życia na moje gdybanie.

Skręciłam tuż za rogiem. Niech ta aleja się już skończy! Ciągle gdzieś głęboko mam nadzieję, że osoba, która mnie śledzi skończyła to robić i nie zrealizuje swoich planów. Przyspieszyłam kroku kierując się w dół alejki. Po raz kolejny. Dźwięk buta uderzającego w zimny bruk, wszystko za moimi plecami. Jednak było tak samo dobrze słyszalne jakby ta osoba była metr ode mnie. Zmusiłam siebie do szybkiego biegu. W sumie nawet nie wiedziałam, że tak dobrze to robię. Pobiegłam prosto do bramy, zapukałam i zsunęłam się na zimną ziemię.

Lekko jęknęłam i podniosłam się z ziemi. Ponownie spojrzałam na bramę, była zamknięta. Szarpałam się z nią chwilę. Chciałam zrobić wszystko żeby ją otworzyć, ale ta ani drgnęła. Świetnie ! Zostaję tu uwięziona.

Uderzenia butów było słychać, głośniej i głośniej. TA osoba najwyraźniej tu szła. Zapadła grobowa cisza. Słychać było każdy oddech. Obróciłam głowę ale nikogo nie zauważyłam. Nie tracąc nadziei w dalszym ciągu siłowałam się z bramą. Do czasu kiedy zauważyłam wielki cień wyłaniający się zza  rogu. Zbliżał się do mnie.

Moje oczy momentalnie się rozszerzyły, chwyciłam bramę i próbowałam ją otworzyć. Znowu! Ciągle się odwracałam posyłając krótkie i szybkie spojrzenia.

-Głupia brama ! -  Wymamrotałam i siedział odwrócona w stronę bramy. Zaczęłam panikować. Co jeśli teraz umrę ? Czy ja teraz umrę ?! Kto mnie śledzi ? Koniec! Wszystkie moje myśl skupiłam na otworzeniu tej pieprzonej bramy.

-Nie wiń bramy, to głupie -  ktoś szepnął mi na ucho. Ten głos spowodował, że po całym moim ciele przebiegł niemiły dreszcz. Poczułam jak moje oczy otwierają się szerzej. Jestem skończona.



sobota, 17 sierpnia 2013

Zachęta

Mówię do każdego kto nie zna gościa, który nazywa się Louis Tomlinson. Oni myślą, że jest słodki i zabawny. Ale nie dla Amandy. Louis był jedną z tych ciemnych postaci w alei. Ale kim bądź czym jest teraz? Porywacz? Chłopiec, który jest beznadziejnie zakochany?

~~~~~~~
Prolog pojawi się kiedy zobaczę tu czytelnika, to znaczy 1 komentarz lub obserwatora :) Prolog już przetłumaczony, także od was wszystko zależy :)