sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 58 ,,Dziękuję ci"

Amanda's POV

Powoli wybudziłam się z powodu kogoś dotykającego mojego czoła. Próbowałam to ignorować, ale dotyk stawał się po prostu cięższy i cięższy do chwili gdzie zaczynała już boleć mnie głowa. Wolno uchyliłam oczy i zobaczyłam że Louis i ja byliśmy nadal w tej samej pozycji co ostatniej nocy. Moja ręka była owinięta wokół jego torsu, druga spoczywała na klatce piersiowej, moja głowa na jego ramieniu podczas gdy jego ręka owinięta była wokół mnie. Louis nie był tym, który mnie dotykał, więc obróciłam głowę, żeby zobaczyć kto to. Był to Riley.

- Zamierzasz tulić się ze swoim chłopakiem cały dzień, czy zrobisz mi śniadanie? - Zapytał
- Nie jestem twoją  niewolnicą Riley, zrób sobie coś. - Odpowiedziałam
- Jesteś dziewczyną, jesteś przeznaczona do gotowania - Powiedział
- Pieprz się Riley, odejdź - Wymamrotałam ponownie zamykając swoje oczy, kiedy wtuliłam się w Louisa,  podciągając koc tak,że zakrywał nas do brody.
- Nie zostawię cię, dopóki nie zrobisz mi śniadania -  Powiedział Riley uporczywie
- Więc nie zrobię ci śniadania - Wymamrotałam
- Owszem zrobisz, teraz wstawaj i zrób mi coś - Powiedział głośno
- Zamknij się, obudzisz go - Wymamrotałam
- Oh nie, biedny Leo, Lewis czy ktokolwiek - Powiedział Riley kpiąco
Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego - Jego imię to Louis
- Byłem blisko - Powiedział wywracając oczami
- Cóż, dalej było źle.Teraz spadaj i zostaw mnie samą - Powiedziałam
- A co jeśli tego nie zrobię? - Zapytał Riley,  mały uśmieszek wtargnął na jego usta
Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale zatrzymałam się, kiedy poczułam Louisa przebiegającego kciukiem wzdłuż mojej ręki - Shh dziewczynko, po prostu go ignoruj - Wyszeptał Louis do mojego ucha zanim pocałował mnie w policzek
Obróciłam się, żeby spojrzeć na Louisa, który już robił to samo do mnie. - Dzień dobry Louis - Wymamrotałam
- Dzień dobry Amanda - Wyszeptał zanim przycisnął usta do moich w szybkim pocałunku.

Riley chwycił moją rękę i próbował mnie podnieść żebym mogła zrobić mu śniadanie, ale Louis wyszedł mu na przeciw i odepchnął go zmuszając do wycofania się i odejścia ode mnie. Mój brat  potrafił być miły, ale zazwyczaj  był dla mnie kutasem i nawet nie wiem dlaczego. Riley wpatrywał się w Louisa, kiedy chwycił moją rękę ponownie. Zanim Louis zdążył go jednak odepchnąć tak jak zrobił to wcześniej, Riley spadł do tyłu, spychając mnie z kanapy razem ze sobą. Wylądowałam na plecach, uderzając głową o drewnianą podłogę, mocno. Jęknęłam z bólu, kiedy przeniosłam rękę do mojej obolałej głowy. Louis prawie natychmiast zszedł z kanapy i stanął przy mnie, pomagając mi wstać.
- Jesteś takim dupkiem - Wymamrotałam do Rileya, kiedy pocierałam głowę.
- Więc teraz wstałaś i możesz zrobić mi śniadanie - Powiedział Riley chichocząc
Ktoś zbiegł ze schodów do pokoju. To był Harry. Zapomniałam, że tu był. - Wszystko w porządku? - Zapytał i stanął obok Louisa., Rileya i mnie, mierzył wzrokiem mojego brata - Kto to jest?
-  Jest w porządku, to mój brat - Riley - Odpowiedziałam na zarówno oba pytania Harrego.
Riley chwycił mój nadgarstek i dosłownie pociągnął mnie do kuchni, popychając w stronę kuchenki. On na prawdę chciał, żebym mu zrobiła to śniadanie, ale nie chciałam, nie wiedziałam dlaczego nie mógł zrobić go sobie sam. Obróciłam się twarzą do niego, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Wpatrywał się we mnie, kiedy  kroczył bliżej mnie.

- Amanda, to nie jest trudne, żeby zrobić mi śniadanie - Warknął
- Więc zrób je sobie, Riley - Odpowiedziałam zdenerwowana
-  Jesteś kobietą, kobiety są przeznaczone, żeby gotować dla mężczyzn - Warknął
Riley był na prawdę wybuchowy, wściekły przez głupie rzeczy, takie jak nie zrobienie mu śniadania. Po prostu wywróciłam oczami i próbowałam przejść obok niego, ale on chwycił moją koszulkę i przyciągnął w swoją stronę. Potem złapał mnie za szyję i popchnął na lodówkę. Ciężko oddychałam , kiedy on przycisnął mnie do niej. Złapałam jego dłonie próbując go odepchnąć. Riley zawsze był nieco obraźliwy, ale nigdy nie było tak źle. Zaczął przyciskać kciuki do mojej szyi, oczy zaczęły mi łzawić.  Zaczynałam się czuć na prawdę oszołomiona, miałam zawroty głowy, kiedy wbił kciuki w moją krtań. Próbowałam zawołać Louisa albo Harrego, ale żadne słowa nie uciekły z moich ust, nie mogłam oddychać, nie mogłam  mówić, umierałam.
Riley nagle został ode mnie odepchnięty i  rzucił się na ziemię. Upadłam na kolana, oddychając ciężko, kiedy próbowałam ponownie napełnić moje płuca powietrzem. Mogłam usłyszeć coś mocno uderzającego o podłogę. Ktoś przeszedł obok mnie i klęknął, gdy dwie pary stóp weszły do pomieszczenia. Nie chciałam otwierać oczu, bałam się, że osobą klęczącą obok mnie był Riley. Kiedy w końcu się odważyłam, zobaczyłam Nialla kucającego obok.
- Wszystko w porządku? - Zapytał Niall, ale byłam zbyt zajęta  napełnianiem płuc, żeby odpowiedzieć.
Nagle usiadłam i owinęłam ręce wokół niego, jeżeli by go tu nie było, teraz byłabym martwa. Przytulił mnie, trzymając moją głowę z zagłębieniu swojej szyi. Zaczęłam płakać, byłam bardzo przestraszona. Powinnam być teraz martwa.  Niall nucił i głaskał mnie po włosach, próbując mnie uspokoić. To mi nie pomagało.  Bardzo mocno płakałam w jego szyję, kiedy kołysał nas do przodu i do tyłu. Nie powinnam teraz oddychać, powinnam leżeć  martwa na podłodze. Niall wszedł przez drzwi kuchni i uratował mnie, uratował mi życie. Odsunęłam się od niego i po prostu wpatrywałam się w niego ze łzami spływającymi w dół policzków. On także mi się przypatrywał, przygryzając lekko dolną wargę. Starłam łzy wierzchem dłoni, ale zastępowały je nowe.
- Dziękuję ci Niall, dziękuję - Wyszeptałam cicho zanim znowu go przytuliłam.
~~
Należy się wyjaśnienie. Teraz dopóki jest wolne dodaje rozdziały często. Ale kiedy znowu pójdę do szkoły, wrócimy do starego grafiku. Czyli jeden w weekend :)
Jezus, jak dobrze że Niall się pojawil O.O Jaki z jego wspaniały przyjaciel <3
A Riley to ku**s -.-
PROSZĘ O ZAGŁOSOWANIE W SONDZIE PO PRAWEJ STRONIE !! :)
CZYTASZ = SKOMENTUJ :)

Buzziaki, Aneta xx

piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział 57 ,,Zły sen"

Ostatniej nocy Riley zdecydował się przenocować, ale wkrótce nas opuści. Louis spał na kanapie, Harry w pokoju gościnnym, a ja właśnie wybudziłam się ze złego snu w moim pokoju. Ktoś chciał mnie martwej, ale nie mogłam zobaczyć ich twarzy, bo kiedy kiedy miałam dobry widok na nie, zawsze były zakryte przez cienie.  Złapali mnie i kiedy w końcu zabrali do swojego domu, gdzie planowali torturowanie, dopóki nie umrę. Teraz leżałam na łóżku, wpatrzona w sufit. Byłam spocona i bardzo przestraszona. Wzięłam głęboki oddech zanim zsunęłam się z łóżka i ruszyłam przez sypialnie. Próbowałam wmówić sobie, że to tylko sen, ale nadal byłam wystraszona przez niego. Szłam cicho po panelach, zanim otworzyłam drzwi i pospieszyłam do holu.  Rzuciłam w się w dół schodów i prosto do salonu, gdzie leżał Louis.

- Louis - Powiedziałam cicho próbując go obudzić. Kiedy się nie poruszył wymówiłam jego imię jeszcze kilka razy, ale nic to nie dało - Kochanie, wstań - Wyszeptałam
Westchnęłam do siebie, kiedy się nie obudził. Pomyślałam przez chwilę, po prostu wpatrując się  w niego zanim pochyliłam się i cmoknęłam go w usta. Wyrwał się ze snu i spojrzał na mnie, zaskoczony wyraz zagościł na jego twarzy. Uśmiechnął się kiedy mnie zobaczył.
- Co jest nie tak malutka? - Zapytał patrząc na mnie nieprzytomnie.
- Miałam zły sen i nie mogłam zasnąć - Powiedziałam nieśmiało, przygryzając lekko dolną wargę
- Aw, przepraszam kochanie, możesz spać ze mną - Powiedział

Przesunął się w głąb kanapy, więc jego plecy były przyciśnięte do oparcia. Podniósł koc i poklepał miejsce drugą ręką, dając mi znak, żebym położyła się obok niego. Bez wahania wsunęłam się pod koc i wtuliłam w niego, kiedy opuścił koc przykrywając nas. Opiekuńczo owinął swoją rękę wokół mojej talii i natychmiast poczułam senność. Moje oczy powoli zaczęły się zamykać, zanim usnęłam, poczułam Louisa całującego tył mojej głowy. Przeniósł pocałunki na szyję, tuż pod moim uchem i w końcu na szczękę. Uśmiechnęłam się do siebie zanim obróciłam głowę, żeby na niego spojrzeć. Przycisnął usta do moich. To było tylko cmoknięcie, ale nadal mi się podobało. Przewróciłam się, żeby móc go zobaczyć, ale on zatrzymał mnie kiedy byłam na plecach. Wdrapał się nade mnie i uśmiechnął.
- Jesteś taka śliczna, malutka - Wyszeptał powodując u mnie rumieniec. - Kiedy się rumienisz wyglądasz jeszcze słodziej - Wymamrotał doprowadzając mnie do rumieńca nawet większego niż ciemniejszy odcień różu. Umieścił swoją dłoń na moim policzku i przebiegł kciukiem do moich ust, patrząc prosto w oczy z uśmiechem wymalowanym na ustach - Jesteś całym moim światem Amanda, tak bardzo cię kocham.
- Też cię kocham, Louis - Wyszeptałam. I wtedy pocałowałam jego kciuk, gdy kontynuował drogę wzdłuż moich ust co doprowadziło go do jeszcze większego uśmiechu.
- Kocham cię bardziej - Powiedział, uśmiechając się do mnie.
- Nie, ja kocham cię bardziej - Powiedziałam, odwzajemniając uśmiech.
- Więc ja kocham cię najbardziej - Wymamrotał, zatrzymując swój kciuk na moich ustach.
- Ja kocham cię bardziej niż najbardziej - Powiedziałam nadal się uśmiechając, gdy wpatrywałam się w niego.
- To kłamstwo - Powiedział
- Nope, mówię tylko prawdę - Odpowiedziałam
- Nie, nie robisz tego malutka, teraz kłamiesz - Powiedział z uśmiechem Louis
- Oh, ale ja nie kłamię kochanie, bardzo cię kocham - Powiedziałam
- Oh, zamknij się i mnie pocałuj - Powiedział

Uderzył ustami o moje tak szybko, że ledwo zauważyłam uśmiech pojawiający się na jego ustach. Nasze wargi poruszały się w tańcu, kiedy się całowaliśmy, to było idealne tak jak każdy inny pocałunek który dzieliliśmy. Jego usta po prostu były perfekcyjne razem z moimi. Powoli zaczęłam czuć pobudzenie Louisa, kiedy mnie całował więc próbowałam go odepchnąć, ale nie mogłam. Przeniósł swoją dłoń z mojego policzka i wsunął pod moją koszulkę gdzie jego palce tańczyły na moim brzuchu doprowadzając mnie do uśmiechu. Pogłębił pocałunek jeszcze bardziej i to był ten moment, kiedy wiedziałam że musieliśmy przestać.
- Louis - Powiedziałam cicho w jego usta, gdy kontynuował pocałunek. Próbowałam go zatrzymać, ale wyglądało na to, że to jeszcze bardziej go pobudzało, bo zaczął podciągać moje szorty. - Louis - Próbowałam ponownie, ale nie odsunął się i tym razem - Kochanie, przestań - Wymamrotałam i tym razem mnie posłuchał
- Co jest nie tak? Zrobiłem ci coś? - Zapytał z obawą
Pokręciłam głową i powiedziałam - Po prostu nie możemy tego robić.
Przez chwilę wyglądał na zdezorientowanego, zanim w końcu powiedział - Oh, dammit, zapomniałem że jesteś w ciąży.
- Tak, przepraszam - Wymamrotałam
- Nie przepraszaj. Jak długo musimy czekać? - Zapytał zsuwając się ze mnie i kładąc tuż obok.
- Około roku - Odpowiedziałam a on nieznacznie jęknął.
Obróciłam się twarzą do niego, opierając głowę o jego ramię. Owinęłam rękę wokół jego torsu, podczas gdy moja druga ręka leżała na jego odkrytej piersi. Jego ręka była pode mną, trzymając mnie bliżej niego.
- Dobranoc Louis - Wymamrotałam sennie
Przycisnął usta do mojego czoła, zanim wyszeptał - Nie idź spać, chcę porozmawiać.
- O czym chcesz rozmawiać? - Zapytałam go.
- O dziecku - Odpowiedział
- Co mamy do omówienia? - Zapytałam, kręcąc małe kółka na jego nagiej piersi.
- Jakie imię ci się podoba? - Zapytał
- Cóż Louis, nawet nie wiemy czy to chłopiec czy dziewczynka, wiemy o ciąży od dwóch dni. - Powiedziałam
- Więc, jakie imiona ci się podobają? - Zapytał
- Dakota i Lillian, lubię także Grace - Odpowiedziałam
- Co powiesz na Dakota Grace Tomlinson? - Powiedział Louis
- To piękne - Wymamrotałam szczęśliwa
- Mi też się podoba - Powiedział. - A co z męskimi imionami?
- Więc, podoba mi się imię które tak właściwie nie jest na prawdę imieniem, po prostu je lubię - Odpowiedziałam
- Jakie? - Zapytał Louis
- Jettison, ale Jett jest zdrobnieniem - Odpowiedziałam
Louis pomyślał przez chwilę, zanim powiedział - Co powiesz na Jettison Arthur Tomlinson?
- Podoba mi się - Powiedziałam z uśmiechem
- Mi też - Wymamrotał Louis
- Dakota Grace Tomlinson i Jettison Arthur Tomlinson - Westchnęłam szczęśliwa, gdy wtuliłam się w Louisa
- Wiesz jakie inne imię mi się podoba? - Zapytał cicho
- Jakie? - Zapytałam
Zaczekał chwilę zanim odpowiedział - Amanda Tomlinson
Zarumieniłam się i obróciłam, więc nie mogłam na niego patrzeć. Uśmiech wtargnął na moje usta, kiedy wpatrywałam się w jakiś punkt przede mną. I wtedy poczułam jego palec obracający mój podbródek, więc teraz mój wzrok znowu był skierowany na niego.
- Podoba mi się to imię - Wymamrotał
Pokój pogrążył się w chwilowej ciszy zanim w końcu odparłam - Mi też.
~~
Hej, przepraszam za jakiekolwiek błędy. 
Jest sprawa. NA PRAWDĘ proszę was, jeśli czytacie rozdział - zostawcie jeden mały komentarz. Chodzi o to, żebym wiedziała ile osób tak na prawdę to czyta bo obserwujących jest 140 a komentarzy zaledwie 20. Postarajcie się proszę, poświęćcie to kilka sekund na wpisanie drobnego: ,,fajny rozdział". Nie długo Martyna zrobi sondę i proszę, żebyście wzięli w niej udział. 
Jesteśmy na 57 rozdziale, I część Dark ma 66 więc powoli zbliżamy się do końca. Na ogarnięcie II bloga ( oddzielnego na 2Dark) potrzebujemy ok. tygodnia. Wtedy rozdziały NIE będą się pojawiać. Ale to tylko taka informacja dla was wstępna, na razie lecimy jak jest: )

Aneta xx

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 56 ,,Inna strona"

LOUIS' POV

Moja głowa pulsowała, moja twarz była obolała i czułem się słaby. Po prostu położyłem się nieruchomo na podłodze przez chwilę i pozostałem tak, dopóki nie poczułem czegoś poruszającego się pode mną i wtedy zdałem sobie sprawę, że moja głowa spoczywała na czyichś kolanach. Powoli zamrugałem oczami i dostrzegłem zegar na ścianie, była 11:00. Spojrzałem w dół na moją klatkę piersiową dostrzegając małą dłoń. Powoli odwróciłem głowę żeby spojrzeć na czyich kolanach umieszczona jest moja głowa. To była Amanda. Wpatrywałem się w nią przez chwilę, ale potem zaczęła się ruszać i obudziła się. Zamrugała do mnie zanim uśmiech rozciągnął się na jej twarzy.
- Louis, wszystko w porządku! - Powiedziała szczęśliwa. Owinęła ręce wokół mnie a ja powoli ją przytuliłem.
- Co się stało? - Zapytałem. Mój głos był nieco ochrypły, ale nie czułem osłabienia tak jak wcześniej, co było dobrą rzeczą.
- Nie pamiętasz? - Zapytała. Kiedy pokręciłem głową, kontynuowała.
- Niall dowiedział się, że jestem w ciąży, wkurzył się i cię pobił. Kazałam mu odejść, ale musiał cię znokautować czy coś.
- Prawdopodobnie to zrobił, cholernie boli mnie głowa - Jęknąłem
Po prostu pokiwała głową i pomogła mi wstać. Przeniosła swoją rękę, owijając ją wokół mojej talii podczas gdy moja dłoń przyciągnęła ją za ramiona. Dała mi szklankę wody i trochę leków, które gwałtownie zadziałały. Uśmiechnąłem się do niej, ale ona już dawno robiła to samo.
- Dziękuję - Powiedziałem, nadal się uśmiechając.
- Przestraszyłeś mnie Louis, bałam się, że się nie obudzisz - Powiedziała cicho
- Więc nie bój się nigdy więcej, bo jestem tutaj, żyję - Wymamrotałem przyciskając usta do jej czoła.
- Myślałam, że odszedłeś na zawsze, myślałam, że cię nie odzyskam. Nie strasz mnie tak nigdy więcej - Powiedziała niemal szepcząc.
- Nie zrobię tego, obiecuję - Wymamrotałem
Spojrzała z powrotem na mnie, uśmiech wtargnął na jej usta. Mogłem zobaczyć łzy zebrane w jej oczach, ale nie pozwoliła im spłynąć w dół policzków. Uśmiechnąłem się zanim przycisnąłem moje usta do jej, potarłem jeden z jej policzków ręką. Odsunąłem się od niej dosyć szybko, tylko dlatego że ktoś zapukał do drzwi. Amanda spojrzała zmieszana, jak pozwalam jej odejść i ruszyła w stronę drzwi. Stanąłem w kuchni, opierając się o ladę popijałem wodę. Spojrzałem na podłogę, żeby ujrzeć krew. I wtedy skrzywiłem nieco twarz. Amanda musiała ją z niej zetrzeć.
- Amanda, kochanie! Dawno się nie widzieliśmy! - Usłyszałem męski głos praktycznie krzyczący z drzwi. Dlaczego jakaś osoba nazywała Amandę ,,kochanie"?
- Riley, co ty tutaj robisz? - Zapytała Amanda. Brzmiała na nieco zmartwioną.
Byłem bliski wyjścia z kuchni i pójścia do drzwi, żeby zobaczyć kto to był, ale nie musiałem, ponieważ sami weszli do pomieszczenia.  Nie weszli do kuchni, po prostu wpadli do niej z rękoma owiniętymi wokół siebie w uścisku. Poczułem zazdrość i zdenerwowanie gotujące się we mnie, ale uspokoiłem się, gdy przypomniałem sobie jak bardzo Amanda tego nie znosi. We dwójkę ściskali się na środku pokoju, ale w końcu chłopak mnie zauważył.
- Kto to jest do cholery? - Zapytał patrząc na mnie.
- Riley, to jest mój chłopak, Louis - Odpowiedziała Amanda. Nadal brzmiała na zdenerwowaną.
- Chłopak, eh? Jak to się stało, że nigdy go nie spotkałem? - Zapytał Riley
- Bo nie było cię tu przez jakieś 3 lata. - Odpowiedziała
- Amanda, jeżeli mogę spytać, kto to jest? - W końcu się odezwałem.
- Oh, uh - Amanda zaczęła, ale zatrzymała się. Jej spojrzenie opadło na podłogę.
- Jestem Riley, jej brat - Odpowiedział
- Brat? Powiedziałaś mi, że twój brat umarł - Powiedziałem, odwracając się, żeby spojrzeć na Amandę.
- Wiem, to był rodzaj kłamstwa, ale nie całkiem, bo mój brat rzeczywiście umarł, wiem że to zabrzmi dziwnie, ale to był mój inny brat. - Powiedziała cicho, patrząc na mnie, nerwowo przygryzając wargę.
- Więc, co się stało? - Zapytałem
- Był pijany i rozbił auto, natychmiast umarł. Policja powiedziała nam to następnego ranka, Amanda była oczywiście zdenerwowana, ale ja zwariowałem. Skończyłem odchodząc tego dnia i nigdy nie wróciłem, aż do teraz - Powiedział Riley
- Ile masz lat? - Zapytałem Rileya
- Dziewiętnaście, jesteśmy bliźniakami - Odpowiedział
- I pokój na piętrze, czyj on jest? - Zapytałem
- To jego pokój - Odpowiedziała Amanda wskazując na Rileya
- Dlaczego nie powiedziałaś mi co się tak na prawdę stało? - Zapytałem
- Jestem trochę zakłopotana moją przeszłością, tak sądzę - Wymamrotała w odpowiedzi
- Yeah, mówiłaś ci że nie lubiłaś swoich rodziców, że nie byli najlepsi, jeśli nie obraźliwi - Powiedziałem
- Nie byli obraźliwi, byli rozczarowujący - Wymamrotała
- Nie chcę wam przerywać, ale przyszedłem tutaj po coś - Powiedział Riley, a my w tym samym czasie zwróciliśmy na niego uwagę.
- Po co przyszedłeś? - Zapytała
- Miałem ci coś do pokazania i chciałem o coś zapytać - Odpowiedział Riley
- Dobrze, więc najpierw mi pokaż - Powiedziała Amanda
Riley skinął i poszedł do salonu. Nigdy tak na prawdę nie miałem okazji żeby mu się przyjrzeć dopóki nie wszedł do salonu, gdzie było jasno. Miał brązowe włosy, nieco zaczesane w górę i kilka tatuaży. Podszedł do TV i włożył płytę do odtwarzacza, zanim usiadł obok Amandy, ja usiadłem po jej drugiej stronie. Riley włączył video i zajęło to chwilę, zanim się w końcu zaczęło.

Amanda stała z mikrofonem przed sobą z gitarą elektryczną przepasaną wokół siebie. Patrzyła na jednego chłopaka z gitarą, którym musiał być Riley i skinęła zanim zrobiła to samo do innego chłopaka z bębnami, którym musiał być jej drugi brat. Muzyka się zaczęła a ja się uśmiechnąłem, wyglądała słodko. Miała czerwone usta a jej włosy były kruczo czarne z niebieskimi końcówkami, jej grzywka opadała na czoło, co wyglądało na prawdę dobrze. Utwór pogłośnił się, dołączyły bębny, to była rockowa piosenka. Amanda chwyciła stojak od mikrofonu, co ujawniło jej ramie pokryte tatuażami, miała rękaw tatuaży. ,, I'm on the train that's pulling the sick and twisted, making the most of the ride before we get arrested, we're all wasted and we're not going home tonight. Covered in black we lack the social graces. Just like an animal we crawl out of our cages, they can't tame us. So if you're one of us get on the bus" - Uśmiechnęła się do kamery, zanim zaczęła grać na gitarze podczas śpiewu. ,, If you're a freak like me wave your flag. If you're a freak like me get off your ass. It's our time now to let it all hang out" - Reszta video tak wyglądała, Amanda była w rockowym zespole ze swoimi braćmi.
- Wow, Amanda, tyle pracy zajął ci ten rękaw tatuaży, dlaczego się go pozbyłaś? - Zapytał Riley, ale Amanda po prostu wpatrywała się we mnie.
- Miałeś się nie dowiedzieć o tym - Amanda wymamrotała do mnie
- Dlaczego nie? - Zapytałem
- Bo to była hańba,  to jest takie żenujące, nie wiem co było ze mną nie tak - Powiedziała cicho
- Amanda, to nie była hańba, byłaś młoda i nieostrożna. Zaufaj mi, znam mnóstwo ludzi, w tym mnie którzy kochali to robić i nadal kochają - Powiedziałem uśmiechając się do niej.
- Myślę, że to była zabawa - Amanda wymamrotała wolno przeciągając słowo ,,zabawa", uśmiechając się do mnie.
- Amanda - Wymamrotał Riley, na co ona obróciła się, żeby na niego spojrzeć - Nadal mam pytanie.
- Jak ono brzmi? - Zapytała
- Zastanawiałem się czy chciałabyś znowu rozpocząć zespół - Odpowiedział Riley
- Nie mogę Riley - Powiedziała Amanda
- Dlaczego nie? - Zapytał
- Mam Louisa i moją przyszłość. Muszę o tym pomyśleć. Brad odszedł, nie mamy teraz nawet perkusisty - Odpowiedziała
- Więc Louis może do nas dołączyć. Jeżeli grał na instrumentach albo jeśli potrafi śpiewać, to może się udać. Znalazłem nowego perkusistę, ale nigdy nie znajdę piosenkarza ani gitarzysty, który może cię zastąpić, Amanda - Powiedział Riley
Amanda pomyślała przez chwilę zanim pokręciła głową.
- Nie mogę Riley, przepraszam. Te dni się dla mnie skończyły, na prawdę muszę zacząć myśleć o mojej przyszłości, nie mam już czasu na zespół.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 55 ,,Rozmowa"

NIALL'S POV

Minęło około czterech godzin odkąd Amanda wyszła na spacer i zarówno Harry jak i ja zaczynaliśmy się denerwować. Obawialiśmy się, że coś jej się stało, bo zazwyczaj nie wychodzi na cztery godziny. Zdecydowaliśmy się, że pójdziemy i spróbujemy ją znaleźć, jeżeli nie wróci za kilka minut. Dzwoniliśmy do niej kilka razy ale nie odpowiadała na żaden z naszych telefonów.

- Myślisz, że gdzie jest? - Harry zapytał patrząc na mnie przez kuchnię
- Nie wiem, mam nadzieję że na drodze do domu - Odpowiedziałem nieznacznie wzruszając ramionami
Nerwowo przygryzłem wargę, kiedy czekałem w kuchni wyglądając przez okno, więc mogłem zobaczyć kiedy wróci. Nałożyłem kurtkę i kontynuowałem wyglądanie przez okno, byłem gotowy do wyjścia, gdyż nie widziałem jej wracającej do domu. Już miałem zgarnąć moje buty, kiedy zobaczyłem Amandę wchodzącą na podjazd.
- Jest w domu! - Praktycznie wykrzyczałem do Harrego
- Niall, jestem tutaj nie musisz krzyczeć - Mruknął, kiedy schodził ze stołka na którym siedział i podszedł do drzwi frontowych.  - Co on tutaj robi? - Harry zapytał, kiedy drzwi się otworzyły
Byłem trochę zmieszany przez to kto był z Amandą, więc stanąłem za Harrym, moje oczy skanowały postać tylko po to, żeby spotkać oczy Louisa Tomlinsona. Uśmiechnął się do mnie nieznacznie, kiedy  się we mnie wpatrywał, ale nie odwzajemniłem tego, po prostu rzuciłem mu piorunujące spojrzenie. Louis zatrzymał swoje oczy na mnie, zanim spojrzał na Harrego i w końcu jego spojrzenie wylądowało na Amandzie, która stała obok niego w wejściu.
- My uh, mamy wam coś do powiedzenia - Amanda wymamrotała nie odpowiadając na pytanie Harrego
- Nie mów mi, że bierzecie ślub - Powiedział Harry a Amanda tylko pokręciła głową
Weszła do środka, trzymając Louisa za nadgarstek. Przeniósł swoją rękę, więc teraz trzymali się za nie, ich palce splotły się. Samo patrzenie na nich trzymających się za ręce doprowadzało mnie do szału. Jak do cholery Amanda tak mogła, po tym co jej zrobił? Dlaczego nie jest na niego wściekła? Westchnąłem gniewnie do siebie, ale nikt zdawał się tego nie zauważyć, nie to, że chciałbym żeby ktoś zobaczył, że byłem wściekły. Harry i ja obserwowaliśmy ich w salonie, gdzie Amanda powiedziała nam, żebyśmy usiedli na kanapie. Wyglądała na na prawdę zaniepokojoną, tak jakby płakała kilka sekund temu. Wyglądała również na zdenerwowaną, na prawdę przestraszoną i wcale mi się to nie podobało. Nie chciałem żeby była zdenerwowana czy przestraszona, to mnie martwiło nie tylko dlatego, że byłem jej najlepszym przyjacielem, ale też dlatego, że na prawdę o nią dbałem, była jak moja młodsza siostra. W końcu spojrzała na nas zanim skinęła do Louisa, który usadowił się na krześle obok kanapy. On po prostu uśmiechnął się a potem obrócił, żeby zerknąć na mnie i Harrego.
- Co jest Amanda? Co chciałaś nam powiedzieć? - Zapytał Harry obserwując każdy jej ruch
- Ja, uh, nie wiem jak to powiedzieć - Wymamrotała, jej wzrok przeniósł się na podłogę
Nie podobało mi się to wszystko. Amanda była zdenerwowana, cokolwiek chciała nam powiedzieć, wiedziała że nam się to nie spodoba. Louis zawsze mnie wkurzał, po prostu chciałem podejść do niego i zabić za to co zrobił Amandzie, ale po prostu tego nie zrobiłem ze względu na to, że nie chciałem żeby była na mnie zła. Byłem bliski powiedzenia czegoś, kiedy Louis wstał łapiąc rękę Amandy, wyszeptał jej coś do ucha i wyszedł z nią z pokoju. Harry i ja wymieniliśmy zmylone spojrzenia zanim popatrzyliśmy na drzwi pokoju, gdzie Amanda i Louis rozmawiali po cichu tak, że nie mogliśmy ich usłyszeć. Obecnie, on mówił najwięcej podczas gdy Amanda kręciła głową albo kiwała kilka razy mamrocząc kilka słów. Jej oczy wylądowały na mnie, zanim niezauważalnie wróciła wzrokiem na Louisa. Skinęła głową po raz ostatni i po chwili wrócili do nas.
- Co chciałaś nam powiedzieć? - Zapytałem. Teraz Amanda nie wyglądała na zbyt zdenerwowaną, wyglądała na szczęśliwszą.
- Po prostu chciałam wam powiedzieć, że Louis zostanie dzisiaj na noc. Wy możecie nadal spać w pokoju gościnnym, ja w moim pokoju a Louis pójdzie na kanapę - Powiedziała
- Jesteś pewna, że to wszystko co masz nam do powiedzenia? - Harry zapytał a Amanda po prostu skinęła.
- Dlaczego tutaj zostaje? - Zapytałem, nieco mamrocząc.
- Musimy przedyskutować pewne rzeczy - Odpowiedziała po prostu, przyprawiając mnie o myśli co mają sobie do powiedzenia.
- Chcesz porozmawiać w twoim pokoju? - Louis zapytał a Amanda pokiwała głową
- Dobrze kochanie, będę na górze za minutę, napiję się trochę wody.
Amanda uśmiechnęła się do niego, zanim weszła na piętro do jej sypialni, zamykając za sobą drzwi. Patrzyłem jak Harry szedł do kuchni razem z Louisem. Zastanawiałem się jak oni mogli tak po prostu zapomnieć o wszystkim co się stało, nikogo zdawało się to nie obchodzić oprócz mnie.  To co zaskoczyło mnie najbardziej to fakt, że Harry nie wspomniał do Louisa nic o tym co się zdarzyło. Z Amandą byli przyjaciółmi już przed długi czas a on nie zrobił mu NIC, nawet nie próbował mu nic zrobić po prostu akceptował to, że wrócił czy coś. Zdecydowałem zapytać Amandę osobiście, co tak na prawdę chciała nam powiedzieć, bo wiedziałem że chciała ale tego nie zrobiła, bo Louis był w pobliżu. Poszedłem w górę schodów i popchnąłem drzwi do jej sypialni. Siedziała na wpół skulona na łóżku, zakrywała twarz dłońmi, gdy łzy spływały po jej policzkach.
- Louis - Powiedziała cicho. Byłem bliski powiedzenia jej, że to nie on, kiedy kontynuowała - Jak mam powiedzieć Niallowi i Harremu że jestem... jestem w ciąż.. - Zatrzymała się, kiedy spojrzała w górę i jej wzrok spotkał się z moim. Jej oczy rozszerzyły się i zakryła usta dłonią.
- Nie powinieneś był tego słyszeć! Powinieneś być Louisem!
- Jesteś w ciąży? - Zapytałem cicho. Wzięła głęboki oddech i skinęła głową, jej oczy były mocno zamknięte.
- Masz tylko dziewiętnaście lat Amanda, nie powinnaś być w ciąży.
- Myślisz, że chcę być w ciąży? - Zapytała, jej głos trochę drżał, kiedy mówiła
- Jesteś w ciąży z Louisem, czyż nie?- Lekko warknąłem
- Tak, nie robiłam tego z nikim innym - Powiedziała cicho
- Jesteś w jebanej ciąży! - Wykrzyczałem. Uderzyłem pięścią w ścianę. Podskoczyła, kiedy moja pięść zderzyła się z twardym tynkiem, nie chciałem jej przestraszyć, ale byłem jak zalany.
- Louis! - Warknąłem, gdy zbiegłem ze schodów
- Co? - Zapytał obracając głowę w moją stronę, kiedy wszedłem do kuchni.
- Amanda jest z tobą w ciąży, ty skurwysynie! - Warknąłem
Harry spojrzał na mnie z niedowierzaniem, kiedy pokonywałem moją drogę do Louisa. Gwałtownie chwyciłem kołnierz jego koszulki, kiedy przybliżyłem swoją twarz do niego. Były teraz centymetry od siebie a Louis był oczywiście przestraszony.
- Moja najlepsza przyjaciółka jest z tobą w ciąży, nie ma nawet dwudziestu lat! - Wykrzyczałem, mój głos stawał się głośniejszy z każdym słowem.
Dosłownie rzuciłem Louisem o lodówkę zmuszając go do upadku na ziemię zanim wstał i skończył kolejnym upadkiem do tyłu. Teraz Amanda zbiegała po schodach a Harry zatrzymywał ją, trzymając z daleka od nas. Jego ręce były ciasno owinięte wokół jej talii,  chciała wywinąć się z jego uścisku i podbiec do nas. Krzyczała na mnie, żebym przestał ale to było tak jakbym jej nie słyszał. Ponownie złapałem Louisa za kołnierz i podniosłem z powrotem w górę. Złapałem go jedną ręką i uderzyłem w twarz  pięścią. Upadł na ziemię a ja przygwoździłem jego ręce i nogi, zaczynając bić go wielokrotnie po twarzy. Zgubiłem siebie, nie zdając sobie sprawy co robię. Byłem zbyt wściekły, żeby zobaczyć, że zabijałem Louisa. Mordowałem chłopaka mojej najlepszej przyjaciółki. Wpatrywałem się w jego oczy i uderzałem pięściami w jego twarz kolejny i kolejny i kolejny raz. Jego oczy były pełne bólu podczas gdy moje iskrzyły nienawiścią i złością. Nie zauważyłem, kiedy Amanda wyrwała się z objęć Harrego i odepchnęła mnie od Louisa, tak że zdałem sobie sprawę co zrobiłem. Popatrzyłem na dziewczynę, która teraz trzymała głowę chłopaka na swoich kolanach. Szlochała, kiedy ścierała krew z jego twarzy i próbowała go obudzić. Spojrzałem na moje ręce, były całe w krwi. Powróciłem wzrokiem na Amandę, która teraz łkała jeszcze mocniej, gdy krzyczała i płakała do Louisa, żeby wstał. Jej ręce, spodnie, koszulka były pokryte krwią, ale nie zwracała na to uwagi, była zbyt skoncentrowana na Louisie i tylko na nim.
- Amanda - Wymamrotałem cicho kucając obok niej.
- Odejdź ode mnie ty potworze! - Wykrzyczała mi w twarz. Wstała, ostrożnie kładąc głowę Louisa na ziemii, gdy ścierała łzy z twarzy, zostawiając na niej krew.
- Wyjdź z mojego pierdolonego domu i nigdy nie wracaj! - Wykrzyczała do mnie.
- Amanda, przepraszam cię, ja... ja nie chciałem - Wymamrotałem łapiąc jej rękę i ściskając ją mocno.
- Nie dotykaj mnie! Wyjdź z mojego domu, teraz! - Krzyczała, zaczynając szlochać jeszcze bardziej.
Otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć ale Harry chwycił mnie i pokręcił głową. Odszedłem od Amandy a Harry poprowadził mnie w stronę drzwi. Zanim opuściłem kuchnię, popatrzyłem na nią. Siedziała ponownie z głową Louisa na swoich kolanach. Przyciskała swoją głowę do jego, lekko całując go w czoło zanim przeniosła ją z powrotem na swoje kolana. Nie sądziłem, że kiedykolwiek w swoim życiu zobaczę ją płaczącą tak mocno. Harry stanął w drzwiach, kiedy spojrzałem na niego.
- Co mam zrobić? - Zapytałem Harrego z obawą, nie chciałem żeby Amanda była wściekła, ale teraz oczywiście mnie nienawidziła.
- Nie wiem Niall, ale jeżeli odejdziesz dasz jej trochę czasu i mam nadzieję, że ci wybaczy - Odpowiedział zanim zamknął drzwi zostawiając mnie samego w śniegu, po prostu wpatrującego się w jej dom.

~~
Hi :) Zdaję sobie sprawę że całkowicie zj**ałam ten rozdział :C Ech. Mam nadzieję, że nie tylko mi tak się zdarza ;/ No jak widać, szczęście z poprzedniego rozdziału nie potrwało długo. Płakałam przy kwestii, kiedy Ami nazwała Nialla potworem :C
Soory, jeżeli gdzieś powtarzają się słowa itp. Na prawdę próbowałam to zamaskować, ale nie wiem czy mi wyszło :/ Dobra to tak:

Życzę wam wszystkim wesołych świąt Wielkanocnych.
Spędzonych z rodziną
Spotkania z 1D
Ślubu z ulubieńcem <3
Gorących pocałunków ;33
Spełnienia marzeń
Ciekawych fanfictionów
i wszystkiego co najlepsze nasi czytelnicy :**

40 KOMENTARZY= NASTĘPNY ROZDZIAŁ <dacie radę ;33> 
CZYTASZ= KOMENTUJESZ :)

Aneta xx


czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 54 ,,Zagubiona i przestraszona"

AMANDA'S POV

Wpatrywałam się w Louisa, milcząc. Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie wiedziałam czy powinnam mu wybaczyć czy może o nim zapomnieć.  Patrzył na mnie, przygryzając dolną wargę. Jego oczy były szeroko otwarte, lekko błyszczące, pełne łez którym nie pozwolił spaść.  Po prostu widząc go w takim stanie moje zdenerwowanie znikało, bo gdzieś w środku nadal bardzo o niego dbałam, nadal go kochałam, chciałam być z nim szczęśliwa, ale myśl o tym co zrobił i o tym co się stało wydawała mi się widoczna i nie pozwalała zrozumieć rzeczy które dalej do niego czułam, rzeczy które chciałam dla niego, dla nas. Pomyślałam przez chwilę, zanim przechyliłam głowę do tyłu patrząc to na ścianę, to na sufit. Zamknęłam mocno oczy i pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Niemal natychmiast Louis otarł ją swoim kciukiem, ale ja nadal na niego nie patrzyłam. Mogłam poczuć grymas wtargniający na moje usta, gdy zakrzywiły się ku dołowi. Trzymałam oczy zamknięte, kiedy nie pozwoliłam wypłynąć już żadnej łzie, nie chciałam wyglądać na słabą, nie byłam słaba, byłam silną dziewczyną, która nie musiała płakać.

- Amanda - Louis powiedział cicho, niemal go nie słyszałam. Podniosłam wzrok na niego a on dalej wpatrywał się we mnie.
- Pomyślę o tym Louis, nie jestem pewna czy chcę cię dalej jako części mojego życia. Dowiesz się później, kiedy już będę wiedziała co robić - powiedziałam.
- To wszystko co mogę przyznać - powiedział Louis,  niewielki uśmiech rozszerzył jego usta, ale niemal po chwili zniknął - Kocham cię - wyszeptał najcichszym możliwym głosem.
Po prostu skinęłam głową, chciałam powiedzieć ,,Ja też cię kocham", nawet nie wiecie jak bardzo chciałam powiedzieć mu te cztery słowa. Chciałam pozwolić tym słowom wypłynąć z moich ust jak tekst piosenki, która była śpiewana przez Louisa, kiedy byłam smutna. Słowa te były uwięzione jak ludzie w płonącym domu, ale nie otworzyłam drzwi, nie otworzyłam moich ust, zostały uwięzione, pozwoliłam im spłonąć aż do czasu kiedy nie będą nic znaczyły, dopóki nie będą niczym. Chciałam powiedzieć te cztery słowa, ale nie zrobiłam tego, bo nie wiedziałam czy dalej były prawdziwe.
Przeszłam obok niego i prawie obróciłam się, żeby go pocałować, bo to mógł być ostatni raz, kiedy poczułam jego usta na moich. Ten pocałunek, nie mogłam pozwolić żeby to był ostatni raz, czułam chęć, czułam potrzebę. Ostatni raz kiedy byłam szczęśliwa i ostatni raz kiedy trzymałam świat w moich rękach. Nie pocałowałam go jednak, po prostu opuściłam kawiarnie bez żadnego słowa, co jeszcze było do powiedzenia?

Szłam chodnikiem ze spuszczoną głową, mój cień odbijał się na bruku. W tej chwili przestał padać deszcz, jednak śnieżyło. Śnieg kleił się do ubrań, które miałam na sobie. Ciaśniej otuliłam kurtką swoje ciało, kiedy dreszcz przebiegł mi w dół kręgosłupa. Spojrzałam z powrotem w górę, prawie na kogoś wpadłam. Wymamrotałam przeprosiny, okrążyłam go i kontynuowałam spacer w dół chodnika. Przeciągnęłam włosy na ramiona, więc teraz spadały kaskadami bo bokach mojej głowy. Poprawiłam granatową czapkę, teraz umiejscowiona była na czubku moich loków. Kiedy dalej szłam chodnikiem, w oczy wpadło mi wejście do parku, natychmiast przeszłam przez ulicę i weszłam do niego. Gdy pokonywałam ścieżkę przez śnieg zastanawiałam się jak bardzo cichy był ten park. Zazwyczaj był pełen ludzi, ale dzisiaj nikt tu nie przyszedł przez myśl jak ostra była pogoda.

Podeszłam do pierwszej ławki jaką zobaczyłam, żebym mogła usiąść. Starłam śnieg wierzchem dłoni, zanim to zrobiłam. Splotłam dłonie razem, podnosząc je do ust zanim dmuchnęłam w nie, żeby trochę się ocieplić. Moje myśli zaczęły wędrować, kiedy siedziałam tak sama w środku parku. Nadal nie miałam pojęcia jak zajmę się moim dzieckiem. Harry i Niall mogą pomóc, ale nie chcę sprawiać im kłopotu, to nie było ich dziecko, nie powinni się nim zajmować. Nie chciałam też oddawać go do adopcji, ale nie mogłam też podjąć się aborcji więc wyobraziłam sobie, że zatrzymuję to dziecko, co byłoby dla mnie trudne do zrobienia. Powinnam ponowić próbę znalezienia pracy, więc mogę co najmniej zarobić trochę pieniędzy. Nawet jeżeli wszystko jakoś się ułoży, co mam zrobić z Louisem? Nie chcę o nim zapomnieć, ale w tej chwili wydaje mi się to odpowiednie, wydaje mi się, że to powinnam zrobić. Nagle poczułam ciepłe łzy zaczynające płynąć w dół moich policzków. Za dużo dzisiaj płaczę, chcę być wreszcie szczęśliwa, chociaż dzisiaj. Wstałam i starłam łzy z policzków, wierzchem dłoni. Zaczęłam nucić początek ,,My favorite things". Mój brat śpiewał tą piosenkę zawsze, kiedy byłam zła.
,, Raindrops on roses and whiskers on kittens. Bright copper kettles and warm woolen mittens" - Zaczęłam, gdy szłam ścieżką. Mój głos był nieco ochrypły od płaczu. ,, Brown paper packages tied up with strings, these are a few of my favorite things. Cream colored ponies and crisp apple strudels. Doorbells and sleigh bells and schnitzel with noodles" - Śpiewałam, okrążając drzewo z ręką owiniętą wokół niego. ,,Wild geese that fly with the moon on their wings, these are a few of my favorite things" - Odeszłam od drzewa i spojrzałam w niebo, pozwalając płatkom śniegu spadać na moją twarz. ,, Girls in white dresses with blue satin sashes, snowflakes that stay on my nose and eyelashes. Silver white winters that melt into springs, these are a few of my favorite things" - Obróciłam się dookoła, śpiewając. ,,When the dog bites, when the bee stings, when i'm feeling sad" - Mój głos nieco drżał - ,, I simply remember my favorite things and then i don't feel so ba-" - Przestałam śpiewać, kiedy nagle wybuchnęłam płaczem.

Upadłam na ziemię, kiedy zakryłam twarz dłońmi, płacząc w nie. Łzy spływały z mojej zmarzniętej twarzy, ocieplając ją przez sekundę zanim znowu stała się zimna. Kilka razy próbowałam przestać płakać, ale za każdym razem, kiedy próbowałam to zrobić, po prostu kończyłam płacząc mocniej. Wkrótce zanosiłam się łzami tak mocno, że brakowało mi powietrza, ale nie obchodziło mnie to. Nie obchodziło mnie już nic. Byłam załamana, zdenerwowana. Byłam przegrana, ale też trochę przestraszona. Nadal byłam dzieckiem, dzieci nie podejmują decyzji takich jak ta. Powinny korzystać z życia, popełniać błędy nie robiąc za wiele, zakochiwać się, nie powinny mieć życia rozpadającego się na kawałki zanim będą mogły to powstrzymać, zanim będą mogły zatrzymać załamanie.  Musiałam usiąść i patrzeć, jak moje życie się zapada i nie  było niczego co mogłabym zrobić. Po prostu oglądałam moje życie jak powoli spada na ziemię, zostaje zdeptane i zniszczone.

Poczułam dłoń naciskającą na moje ramię, kiedy głos powiedział ,, Shh, jest w porządku, nie płacz"
Nadal płakałam, kiedy osoba uklękła obok mnie. Pocierała moje ramię próbując mnie uspokoić, ale tak na prawdę nic to nie dało. Nie wiedziałam kto był obok mnie,ale nie obchodziło mnie to, ktokolwiek to był po prostu wyglądał na próbującego sprawić, żebym przestała płakać. Nucił cicho, kiedy przestał pocierać moje ramiona, a zaczął plecy. Użyłam opuszków palców, żeby zetrzeć łzy, gdy wreszcie przestałam płakać. Kilka razy pociągnęłam nosem, zanim odwróciłam głowę, aby zobaczyć mężczyznę z piwnymi oczami patrzącego na mnie. Po tym, kiedy ujrzał mnie wpatrującą się w niego, uśmiechnął się pokazując małe dołeczki w policzkach.
- Dlaczego płakałaś? - Zapytał mnie, kiedy pomógł mi wstać z ziemi.
- Uhm, to długa historia, na prawdę nie chcę teraz do niej wracać. - Wymamrotałam w odpowiedzi
- Oh, musisz zastanawiać się kim jestem, powinienem się wcześniej przedstawić, przepraszam.- Mam na imię Spencer, Spencer Price. - Powiedział wyciągając dłoń w moją stronę
- Jestem Amanda - Powiedziałam cicho, biorąc jego dłoń i potrząsając nią lekko zanim zabrałam swoją z powrotem.
- Wyglądasz na przemarzniętą, pozwól mi wziąć się do domu i będziesz mogła trochę się ogrzać. Wiem że to brzmi koszmarnie, ale przysięgam nie jestem koszmarny - Powiedział
- Ja uh, uhm, nie dzięki - Powiedziałam
- No dalej, mój dom jest jakieś dwa bloki dalej, zamarzniesz jeżeli zostaniesz tu jeszcze trochę dłużej - powiedział
- Nie znam cię, znam tylko twoje imię - Powiedziałam, lekko przygryzając dolną wargę
- Wiem, więc chodź i możemy poznać się nawzajem trochę lepiej podczas gdy będziesz się grzała - Wymamrotał
- Nie, dziękuję. - Powiedziałam zaczynając się trochę denerwować. Zrobiłam kilka kroków do tyłu a on zbliżał się do mnie.
- No dalej, po prostu pozwól mi wziąć się do siebie, żebyś się ogrzała - Powiedział przez zaciśnięte usta, gdy mocno chwycił mój nadgarstek.
- Puść mnie! - Krzyknęłam próbując się wyrwać. Był dla mnie za silny a park był pusty.
Zaczęłam panikować, gdy jakiś głos wykrzyczał kilka kroków dalej ,, Zabieraj swoje jebane brudne ręce od niej albo roztrzaskam ci twarz"
- Chciałbym zobaczyć jak próbujesz - Mężczyzna rzucił wyzwanie
- Kurwa zabiję cię, jeżeli jej nie puścisz - Louis warknął do niego
Mężczyzna tylko zachichotał, ale potem zobaczył Louisa podwijającego swoje rękawy, ukazującego mięśnie. Zaczął iść w naszą stronę, jego oczy błyszczały. Musiał zrozumieć, że Louis mówił serio.
- Dobra, dobra, bierz tą swoją jebaną dziewczynę, nie chcę jej - Powiedział mężczyzna popychając mnie w stronę Louisa.
Złapał mnie zanim upadłam i oglądał odchodzącego mężczyznę, patrząc na niego cały czas. Kiedy zniknął z jego zasięgu wzroku, spojrzał na mnie. Owinął swoje ręce wokół mnie w uścisku a ja oczywiście zrobiłam to samo, opierając głowę na jego klatce piersiowej. Lekko pocierał moje plecy, zataczając małe kółka w dolnej części pleców zanim odsunął się i zmierzył wzrokiem.
- Wszystko w porządku? Skrzywdził cię? Zrobił ci coś? Czy..? - Louis pytał z obawą, ale uciszyłam go pocałunkiem.
Louis na początku wyglądał na zszokowanego, ale już po chwili stopił się w pocałunku. Owinął ręce wokół mojej talii, przyciągając mnie bliżej do siebie, kiedy ja oplotłam ręce wokół jego szyi.
- Czuję się dobrze - Powiedziałam po tym, jak się odsunęłam. Między nami zawisła chwilowa cisza zanim w końcu odparłam - Też cię kocham
- Co? - Zapytał niewyraźnie
- Wcześniej powiedziałeś mi,że mnie kochasz, ale nic nie odpowiedziałam, więc mówię to teraz. - Odpowiedziałam a on po prostu uśmiechnął się do mnie. To było świetne uczucie wreszcie pozwolić tym słowom na opuszczenie moich ust.
- Więc, czy to znaczy, że mogę zostać z tobą i możemy wychować nasze dziecko razem? - Zapytał
Przytaknęłam - Tak, myślę że tak
Louis uśmiechnął się do mnie i to był prawdopodobnie największy i najszczęśliwszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam.
- Będę ojcem - Wymamrotał. Jego twarz nagle się rozświetliła a on wykrzyczał w radości - Będę ojcem! - Podniósł mnie i okręcił w górze całując moje usta i policzki, a ja zachichotałam. Wreszcie odstawił mnie na ziemię i uśmiechnął się. - Będę ojcem - Westchnął

~~
Ok ;) Jak widać wszystko pięknie się ułożyło :) Tak jak pisaliśmy w notce - Martyna na jakiś czas nas opuszcza. Biorąc pod uwagę, że rozdziały zajmują mi ok. 1,5 h czasu będą pojawiały się co tydzień w sobotę/niedzielę. Ale czasem też może się zdarzyć, że przetłumaczę sobie jakiś rozdział wcześniej i dostaniecie go ;) Co jeszcze... aha no i zapraszam też na moje ff :
www.fflovely.blogspot.com - Mam nadzieję, że wpadniecie :) Pozdrawiam !!

Aneta xx
CZYTASZ= KOMENTUJESZ
20 KOMENTARZY = NASTĘPNY ROZDZIAŁ !!!

Notka :)

Hej :) Zawieszam moją działalność na tym blogu. Wrócę na bloga dopiero 10 maja i wtedy pojawi się rozdział przetłumaczony przeze mnie. Przyczyną są testy, które już mam za tydzień ( boje się ) a potem na majówkę jadę do Londynu :). Teraz rozdziały będą tłumaczone przez Anetę. Wierzę że sobie poradzi. Trzymam za nią kciuki. <33

Martyna xx

W związku z tym, że zostałam sama na tym blogu, a poza tym prowadzę jeszcze swojego to nie daję wam głowy, że rozdziały będą pojawiały się regularnie. Przepraszam. Mam wogóle nadzieję, że ze mną zostaniecie bo bez was nie będzie tego bloga i mam też nadzieję, że dam radę O.O Rozdział 54 dodam DZISIAJ PO POŁUDNIU !! Pozdrawiam

Aneta xx

czwartek, 10 kwietnia 2014

Rozdział 53 ,,Kawiarnia"

Minęło około dwa tygodnie od sprawy z Louisem i nadal nie odezwałam się go niego słowem, tak właściwie to nawet go nie widziałam. Niall i Harry zostali w moim domu, mówili że chcą abym była bezpieczna i żeby nic mi się nie stało. Nie ważne co powiedziałam oni i tak by nie odeszli, po prostu nie chcieli odejść.  Byłam w stanie zatrzymać Niall'a od zrobienia czegokolwiek Louisowi z małą pomocą Harry'ego, ale niektórymi nocami marzyłam o tym, żeby pozwolić Niall'owi mu coś zrobić bo on zrobił to mi, ukradł mi coś czego nigdy nie będę mogła odzyskać. Nie miałam okresu i to nie było to dla mnie wyjątkowe, ale nadal byłam zmartwiona, byłam przerażona że mogłam być w ciąży. Jakoś zmusiłam Niall'a i Harry'ego, żeby pozwolili mi pójść do sklepu samej. Kupiłam testy ciążowe. Zabrałam je do domu i użyłam jednego, był pozytywny. Nie wierzyłam że to prawda, coś musiało być nie tak z testami, więc wróciłam do sklepu i kupiłam kilka innej marki.  To doprowadziło mnie do miejsca gdzie teraz jestem. Użyłam jednego z każdej kupionej firmy i wszystkie powróciły pozytywne.

Jedyna marka na którą jeszcze nie patrzyłam. Siedziałam tutaj prawie 10 minut. Ten test był tym, który zdecyduje czy jestem na prawdę w ciąży, czy nie, chyba jedna z najlepszych firm.Miałam zamknięte oczy, kiedy trzymałam go w rękach. Powoli spojrzałam w dół i otworzyłam oczy, żeby zobaczyć wynik. Wstrzymałam oddech, gdy mały pisk opuścił moje usta. Zakryłam usta dłonią która nie była zajęta przez test a łzy spłynęły po moich policzkach.  Był rozświetlony różowym znakiem plus, byłam w ciąży. Miałam tylko 19 lat, nie byłam na to gotowa, nie chciałam dziecka. Ledwo dbałam sama o siebie. Jak więc mam zająć się również nim?

Po kilku minutach otarłam moje łzy i wstałam. Próbowałam doprowadzić się do porządku, żeby nie wyglądać na zapłakaną i wyrzuciłam test, więc nikt nie znalazłby go. Wyszłam z łazienki i zeszłam po schodach. Niall i Harry siedzieli w kuchni rozmawiając o czymś. Kiedy stanęłam przed nimi, przestali rozmawiać i spojrzeli na mnie.

- Wszystko w porządku? - Harry zapytał, a ja skinęłam.
- Chcę się tylko przejść - Powiedziałam
- Chcesz żebyśmy poszli z tobą? - Niall spytał, pokręciłam głową.
- Jesteś pewna, że wszystko dobrze? - Harry zapytał znowu a ja kolejny raz skinęłam.
Naciągnęłam moje sneakersy i wyszłam na zewnątrz. Padało, ale nie obchodziło mnie to, żeby założyć kaptur czy zabrać parasolkę, która zatrzyma mnie przed przemoknięciem - już nic mnie nie obchodziło. Schowałam ręke do kieszeni szortów, gdy szłam w dół chodnika. Woda z kałuż rozpryskiwała się i moczyła conversy które miałam na stopach. Nie byłam pewna gdzie zmierzałam, po prostu potrzebowałam ucieczki od spraw i chwili namysłu. Moje włosy były teraz mokre i oblepiały mi twarz, kiedy szłam ale nie zrobiłam nic, po prostu pozwoliłam im trzymać się twarzy. Prawdopobnie wyglądałam strasznie, mój makijaż pewnie spływał mi po twarzy, moje włosy przykleiły się do mnie, moje ciuchy były mokre i płakałam, ale nikt nie mógł nic powiedzieć, bo krople deszczu tak samo jak łzy spadały w dół mojej twarzy. Nie obchodziło mnie to jak wyglądałam ani co ktoś o mnie pomyśli.

Spojrzałam w górę i zdecydowałam że napiję się kawy z małej kawiarni na rogu ulicy którą szłam. Weszłam do środka i nie rozejrzałam się, to miejsce i tak zazwyczaj było puste. Usiadłam przy jednej z narożnych budek i zamówiłam kawę. Czekałam kilka minut zanim filiżanka została umieszczona przede mną. Dodałam trochę cukru i mleka zanim zaczęłam mieszać je słomką. Trochę moich łez, albo może to był deszcz, spadło do kawy, kiedy ją mieszałam.

Co miałam zrobić? Chciałam zatrzymać to dziecko, nienawidziłam myśli o aborcji, ale miałam ją na uwadze, nie ważne jak bardzo to mnie obrzydzało. Nie było mowy żebym mogła zająć się dzieckiem, nie byłam  gotowa. Myślałam o tym, żeby oddać je do adopcji i to byłoby prawopodobieństwo tego co bym zrobiła. Aborcja mnie obrzydza, adopcja nie jest czymś co lubię, ale nie mogę zająć się dzieckiem, jestem nadal nastolatką, ludzie nadal uważają mnie za niedojrzałą. Zatrzymanie dziecka było śmieszną myślą, nawet nie miałam pracy a nawet jakby ją znalazła, musiałabym zabierać je ze sobą, albo zatrudnić opiekunkę o której nie lubię myśleć. Nie chcę obcych doglądających mojego dziecka, nie znam ich i mogą być niebezpieczni.
Usłyszałam dźwięk dzwoneczka zawieszonego na czubku drzwi, gdy ktoś wszedł do budynku. Mogłam usłyszeć wodę rozpryskującą się wokół jego butów, kiedy szedł w moją stronę. Osoba usiadła kilka stolików dalej a ja mogłam usłyszeć jak mamrocze jakieś zamówienie. Spojrzałam w dół na kawę, którą dalej mieszałam i ustawilam słomkę na stoliku. Podniosłam filiżankę do ust i wzięłam łyka. Ciepła kawa ześlizgnęła się do mojego gardła trochę ogrzewając moje ciało. Znów usłyszałam dzwoneczek, kolejna osoba wchodząca do budynku. Tak jak wcześniej po prostu słuchałam dźwięku jego butów zmierzających w moją stronę. Osoba usiadła blisko mnie a ja nie byłam świadoma tego że usiadł ze mną przy stole, dopóki nie zobaczyłam jego stóp pod stołem, blisko moich.

- Są inne stoliki - Powiedziałam cicho, nieco pociągając nosem. Nie patrzyłam w górę, przeniosłam wzrok na moje buty.
- Wiem, muszę z tobą porozmawiać - Usłyszałam głos chłopaka. Podniosłam spojrzenie i zobaczyłam Louisa wpatrującego się we mnie.
- Odejdź - Powiedziałam cicho
- Amanda, rozumiem co myślisz, ale- Zaczął
- Trzymaj się z dala odemnie - Powiedziałam wstając od stołu i odwracając sie. Byłam trochę przestraszona Louisem. ale bardziej myślałam o tym, że jestem z nim w ciąży.
- Amanda, przepraszam, bardzo bardzo przepraszam, przecież możemy to naprawić. - Powiedział idąc w moją stronę.
- Nie mów do mnie - Powiedziałam odwracając się do ściany, kiedy podchodził coraz bliżej mnie.
- Amanda, proszę pozwól mi to naprawić - Powiedział Louis
- Nie, nie możemy tego naprawić - Powiedziałam nadal zwrócona do ściany
- Dlaczego nie? - Zapytał. Wreszcie dotarł do mnie i teraz stał przede mną.
- Jestem z tobą w ciąży Louis! Mam 19 lat, nadal jestem nastolatką, nie mam pracy, nawet nie mam chłopaka, który może mi pomóc jeżeli miałabym dziecko i jestem kurwa w ciąży! - Krzyczałam znowu zaczynając płakać. Cała kawiarnia pogrążyła się w ciszy i każdy teraz na nas patrzył.
- Zrobiłem to? - Zapytał cicho
- Tak, zgwałciłeś mnie i zapłodniłeś - Powiedziałam
- Nie mów tego - Powiedział cicho
- Tak jest Louis, nie chciałam niczego z tobą robić, ale ty zmusiłeś mnie do tego, zgwałciłeś mnie - Powiedziałam
- Nie zrobiłem tego
- Zgwałciłeś mnie - Powiedziałam ponownie
- Nie mów tego kurwa! - Wykrzyczał, z gniewem uderzając ręką w ścianę.
- Myślę że będzie najlepiej, jeżeli odejdziesz z mojego życia - Powiedziałam
- Jesteś w ciąży z moim dzieckiem - Powiedział. Wyglądał na chwilowo spokojnego, ale nadal był zdenerwowany.
Pokręciłam głową i wymamrotałam: - Nie Louis, to nigdy przenigdy nie będzie twoje dziecko.
- Nie możesz tego mówić. Potrzebujesz pomocy w wychowaniu dziecka i nie mów mi że myślisz o aborcji - Powiedział
- To jest opcja Louis, opcja o której myślę - Powiedziałam
- Nie możesz tego zrobić Amanda, po prostu nie możesz - Powiedział
- Mam 19 lat Louis, co chcesz żebym do cholery zrobiła? - Zapytałam, kilka łez spłynęło po moim policzku.
- Po prostu nie chcę żebyś podjęła się aborcji. Chcę żebyś pozwoliła mi pomóc wychować to dziecko, nasze dziecko - Powiedział
- Za dużo odemnie wymagasz Louis. Teraz nawet nie chcę z tobą rozmawiać - Przestałam mówić biorąc głęboki oddech - Nie chcę żebyś opiekował się moim dzieckiem, nie chcę cię blisko mojego dziecka, nie chcę cię nawet w jego życiu jeżeli będę je mieć.
- To moja wina Amanda, pozwól mi spróbować zrobić to dobrze - Teraz praktycznie mnie błagał
- Masz rację Louis, to twoja wina, to wszystko twoja wina. A teraz zostaw mnie samą - Powiedziałam próbując przepchnąć go, ale mnie zatrzymał
- Po prostu wyobraź to sobie Amanda. Ty, ja i nasze dziecko. Możemy wziąć jego lub ją do parku i pobawić się razem. Możemy pójść razem na świąteczne zakupy i dobrać idealne rzeczy dla naszego dziecka. Możemy ewentualnie wziąć ślub i mieć perfekcyjną małą rodzinę. Ty, ja i nasze dziecko. Może później możemy nawet pozwolić jemu lub jej być starszym rodzeństwem. Możemy razem oglądać rodzinne filmy i iść na jego lub jej gry sportowe i dopingować. Możemy być idealną rodziną Amanda, proszę - Powiedział.
- To brzmi świetnie, ale nie wiem czy byłabym zdolna do zrobienia tego z tobą - Powiedziałam
- Amanda, proszę, po prostu daj mi jeszcze jedną szansę. Chcę być w życiu mojego dziecka, chcę tego bardziej nic czegokolwiek, chcę tego bardziej niż wszystkiego o czym kiedykolwiek marzyłem. Chcę być częścią życia mojego dziecka bardziej niż mojego. Tak samo chcę ciebie w moim życiu. Chcę żebyśmy byli szczęśliwą rodziną z tobą i naszym dzieckiem. Chcę żeby ta rodziną przyprawiała wszystkich o zazdrość i aby byli pełni podziwu. Jeżeli nie pozwolisz mi być częścią zarówno życia twojego, jak i naszego dziecka nie wiem co zrobię. Błagam cię Amanda, proszę,proszę, proszę daj mi jeszcze jedną szansę. Proszę. - Powiedział Louis. Łzy niekontrolowanie płynęły w dół moich policzków.
- Ja, ja nie wiem czy potrafię ci wybaczyć Louis - Powiedziałam
- Proszę Amanda, proszę nie wyrzucaj mnie ze swojego życia. Proszę nie sprawiaj żebym wątpił w to jak wygląda moje dziecko. Nie byłbym zdolny do tego Amanda. Chcę być tutaj, kiedy nasze dziecko weźmie swój pierwszy oddech. Chcę być tu, żeby nazwać nasze dziecko. Chcę być tu, kiedy pierwszy raz weźmiemy nasze dziecko do domu. Chcę być tu, kiedy powie swoje pierwsze słowo. Chcę być w twoim życiu i chcę być w życiu naszego dziecka, proszę Amanda - Błagał
- Louis, po prostu nie wiem. Jestem świadoma tego, że chcesz być częścią życia mojego i naszego dziecka, ale nigdy nie zapomnę tego co mi zrobiłeś - Odpowiedziałam cicho, spuszczając wzrok na moje sneakersy.
Musnął mój policzek swoim kciukiem zanim ściągnął moje włosy z twarzy i założył za ucho. Naprawdę wcześniej lubiłam Louisa, ale to co zrobił zastanawiało mnie, jak mogę mu zaufać. To co powiedział przed chwilą było tak słodkie. Zaczęłam zastanawiać się o podarowaniu mu kolejnej szansy, ale nadal nie wiem. Ujął moją twarz w dłonie zanim lekko cmoknął moje usta.
- Proszę Amanda
~~~
Dżisaaas *.* Jaki słodki Louis, no po prostu umarłam <3 Hahaha.
Udało mi się przetłumaczyć dzisiaj, bo akurat mam mało zadane i znalazłam czas ;) Ten rozdział to chyba jeden z najbardziej emocjonujących w całym opowiadaniu :O Jest świetny. A jak wam się podobał?:) ~Pozdrawiam Aneta ;)

Nowy rozdział pojawi się w CZWARTEK/PIĄTEK
CZYTASZ=KOMENTUJESZ

piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 52 "Kręgle i Pizza"

AMANDA'S POV

Nie mogłam zasnąć ostatniej nocy. Cały czas wpatrywałam się w sufit. Założyłam spodenki i koszulkę zanim weszłam do łóżka i naszczęscie Louis założył również bokserki. Nie mogłam wyjść z pokoju. Louis objął mnie tak mocno że nie udało by mi się wyjść bez budzenia jego. Bałam się że mógłby zrobić mi coś więcej. Nagle wciągnęłam powietrze usłyszałam ruchy chłopaka. Chyba się rozbudzał. Otworzył oczy i popatrzył się na mnie. Usiadł na łóżku. Skorzystałam z tego że już mnie nie obejmuje i również wstałam. Kierowałam się w stronę wyjścia
- Czekaj- powiedział Louis powodując że się zatrzymałam.
-Co się stało ? - zapytał chłopak
Przez chwilę panowała cisza. Wpatrywałam się w moje stopy unikając odpowiedzi.
-Skradłeś mi dziewictwo. - powiedziała cicho
- Ja co? - zapytał Lou szybko podbiegając do mnie. Stanął obok mnie i podniósł moją brodę tak że teraz mieliśmy kontakt wzrokowy.
- Możesz po prostu wyjść? - powiedziałam ale mój głos zaczął się łamać. Płakałam
- Amanda, tak mi przykro- zaczął ale nagle zamilkł, chyba nie wiedział co powiedzieć.
- Czy możesz po prostu wyjść? - wymamrotałam patrząc na niego a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.
Przyciągnął mnie do siebie i próbował przytulić ale go odepchnęłam. Widziałam jak jego oczy stają się mokre.
-Amanda naprawdę mi przykro- mówił przygryzając wargę zarazem.
- Louis po prostu wyjdź, proszę- mówiłam a łzy wylewały mi się z oczu.
-Amanda..- zaczął Lou ale przerwało mu pukanie do drzwi
Odepchnęłam go od siebie i szybko zbiegłam na dół. Otworzyłam drzwi i ujrzałam Nialla. Louis podążył za mnie i zszedł na dół. Czułam jak stanął za mną. Nie zwracałam na to uwagi. Rzuciłam się na Nialla a on odwzajemnił gest i również mnie przytulił. Oparłam głowę na jego ramionach.
 Odepchnęłam Nialla od siebie i powiedziałam
-Daj mi minutę, zaraz będę gotowa.
Blondyn oparł się o drzwi i zaczął czekać na mnie. Ja w tym czasie szybko pobiegłam na górę. Strasznie mnie to zdziwiło ale Louis poszedł za mną. Gdy weszłam do pokoju wzięłam z ziemi bluzę chłopaka i podałam mu ją .
- Masz swoją bluzę z powrotem - powiedziałam podając mu bluzę ale on jej nie przyjął
- Amanda, proszę! Tak bardzo Cię przepraszam- wymamrotał drżącym głosem. Zaczął płakać
- Nie chce jej.- wcisnęłam bluzę w jego ręce i rzekłam : - Zatrzymaj ją
Wypchnęłam Lou za drzwi i je zamknęłam na klucz. Przebrałam się w jasny podkoszulek, jeansy i zielony sweter. Zrobiłam sobie lekki makijaż i uczesałam włosy. Od kluczyłam drzwi a chłopak od razy wszedł do pokoju.
-Amanda jesteś taka piękna.- powiedział Louis. Normalnie bym się zaczerwieniła  ale tym razem się tak nie stało.
- Louis po prostu wyjdź! Porozmawiamy później- strasznie mnie irytował
 W końcu się posłuchał i wyszedł i zszedł na dół po schodach a chwilę później ja do niego dołączyłam. Wyszedł ze mną na dwór i kilkakrotnie wypowiedział słowo "przepraszam" ale ja go zlekcewazyłam i całą swoją uwagę skupiłam na Niallu.
- To co gotowy na kręgle?- zapytałam blondyna
Niall otworzył mi drzwi i skinął głową. Weszłam do samochodu i ujrzałam Harrego siedzącego na tylnym siedzeniu. Po chwili dołączył do nas Niall. Na tą chwilę czekałam w końcu nie widziałam chłopaków aż 1 dzień.
- Hej śliwki w cukrze. - powiedział blondyn uśmiechając sie do mnie
Zaczęłam się śmiać ale to nie był szczery śmiech. Ten poranek nie był dla mnie idealny. Byłam zła, smutna i na dodatek nie wiedziałam co mam zrobić. Na szczęście Harry i Niall nie zauważyli mojego złego humoru. Koszmarem byłoby dla mnie tłumaczenie im dlaczego mam taki zły humor.
Niall zaczął kierować. Jechalismy w przeciwnym kierunku niz poszedł Louis. Po chwili w koñcu dojechalismy na miejsce. Podeszlismy do kasy i wybralismy tor. Zawodników bylo 3 : Ja, Harry, Niall.
Jako pierwsza rzucalam ja. Bylam okropnym graczem. Kula wylalowala z hukiem na torze a na dodatek nie zbilam zadnego pacholka. Pieprzyc to nie mam na to dzisiaj humoru. Po krótkim czasie musze przyznac ze szlo mi cakiem niezle. Ale i tak wygral Harry potem ja a na koncu Niall.
- Hej ludzie a moze macie ochote na jakas pizze- powiedzial Niall gdy szlismy w kierunku samochodu.
- Mi obojętnie- powiedział Harry
- Z przyjemnoscia- powiedzialam
 Wsiadlismy do samochodu i zaczelismy kierowac sie w kierunku pizzerni która byla kilka bloków dalej od kregielni. Gdy dojechalismy wyszlismy z samochodu i weszlismy do pizzerni. Usiedlismy w kacie i zamówilismy serowa pizze poniewaz za bardzo nie lubilam pepperoni. Chlopacy ciagle sie wyglupiali ale mi do smiechu nie bylo.
-Amanda co sie stalo?-zapytal Niall
- Wiesz ze mozesz nam wszytko powiedziec- dodal po chwili Niall
- No dalej, powiedz nam jestesmy twoimi przyjaciólmi. Postaramy sie tobie pomóc. - dopowiedział Harry
- Niestety z tym nie mozecie mi  pomóc- powiedzialam cicho
- Powiedz nam - bąknął Harry
- Zeszøej nocy Louis byø pijany i on ..... on skradl mi dziewicto - powiedzialam najciszej jak sie dalo
- On co?- Niall prawie wrzasnal
-  Niall ciszej - powiedzialam a lzy zaczely splywac mi po policzkach.
- Nie wierze ze on móglby to zrobic w dodatku tobie.- powiedzial wsciekly Niall
- On byl pijany - wymamrotalam
- Nie powinieniem Cie wypuszczac z domu - powiedzial Niall
- To nie twoja wina Niall, nie wiedziales - próbowalam go uspokoic
Chlopacy najpierw popatrzyli sie na mnie a potem na siebie. Nagle kelnerka przyniosla pizze ale nikt nie byl nia zainteresowany nawet Niall który prawdopodnie wciagnal by cala.
- Zabije pieprzonego sukinsyna. - wrzasnal wsciekly Niall. Wstal i zaczal isc w kierunku samochodu.
Harry szybko wstal i dolaczyl do blondyna.
-Niall stój!. - krzyknelam próbujac go zatrzymac
- Gdzie do cholery jest ten kutas.? - wrzasnął wkurwiony Niall
-Niall proszę Cie nie rób nic.- powiedziałam a łzy zaczęły spływać mi po policzku- sytuacja była zła a Niall mógł ja tylko pogorszyć.


----------------------------
Heeej :)
Kawałek pisany bez polskim znaków. Przepraszam ale tłumaczyłam to na telefonie a tam trudniej jest ich używać. Ciekawe jak to się dalej potoczy. :) ( z braku czasu rozdział jest niesprawdzony )
A tymczasem jestem ciekawa czy dacie rade.
75 KOM = NEXT :)
EDIT: Aneta przetłumaczy nowy rozdział na piątek bo ma dużo nauki i zagrożenie z geografii :(