czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 54 ,,Zagubiona i przestraszona"

AMANDA'S POV

Wpatrywałam się w Louisa, milcząc. Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie wiedziałam czy powinnam mu wybaczyć czy może o nim zapomnieć.  Patrzył na mnie, przygryzając dolną wargę. Jego oczy były szeroko otwarte, lekko błyszczące, pełne łez którym nie pozwolił spaść.  Po prostu widząc go w takim stanie moje zdenerwowanie znikało, bo gdzieś w środku nadal bardzo o niego dbałam, nadal go kochałam, chciałam być z nim szczęśliwa, ale myśl o tym co zrobił i o tym co się stało wydawała mi się widoczna i nie pozwalała zrozumieć rzeczy które dalej do niego czułam, rzeczy które chciałam dla niego, dla nas. Pomyślałam przez chwilę, zanim przechyliłam głowę do tyłu patrząc to na ścianę, to na sufit. Zamknęłam mocno oczy i pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Niemal natychmiast Louis otarł ją swoim kciukiem, ale ja nadal na niego nie patrzyłam. Mogłam poczuć grymas wtargniający na moje usta, gdy zakrzywiły się ku dołowi. Trzymałam oczy zamknięte, kiedy nie pozwoliłam wypłynąć już żadnej łzie, nie chciałam wyglądać na słabą, nie byłam słaba, byłam silną dziewczyną, która nie musiała płakać.

- Amanda - Louis powiedział cicho, niemal go nie słyszałam. Podniosłam wzrok na niego a on dalej wpatrywał się we mnie.
- Pomyślę o tym Louis, nie jestem pewna czy chcę cię dalej jako części mojego życia. Dowiesz się później, kiedy już będę wiedziała co robić - powiedziałam.
- To wszystko co mogę przyznać - powiedział Louis,  niewielki uśmiech rozszerzył jego usta, ale niemal po chwili zniknął - Kocham cię - wyszeptał najcichszym możliwym głosem.
Po prostu skinęłam głową, chciałam powiedzieć ,,Ja też cię kocham", nawet nie wiecie jak bardzo chciałam powiedzieć mu te cztery słowa. Chciałam pozwolić tym słowom wypłynąć z moich ust jak tekst piosenki, która była śpiewana przez Louisa, kiedy byłam smutna. Słowa te były uwięzione jak ludzie w płonącym domu, ale nie otworzyłam drzwi, nie otworzyłam moich ust, zostały uwięzione, pozwoliłam im spłonąć aż do czasu kiedy nie będą nic znaczyły, dopóki nie będą niczym. Chciałam powiedzieć te cztery słowa, ale nie zrobiłam tego, bo nie wiedziałam czy dalej były prawdziwe.
Przeszłam obok niego i prawie obróciłam się, żeby go pocałować, bo to mógł być ostatni raz, kiedy poczułam jego usta na moich. Ten pocałunek, nie mogłam pozwolić żeby to był ostatni raz, czułam chęć, czułam potrzebę. Ostatni raz kiedy byłam szczęśliwa i ostatni raz kiedy trzymałam świat w moich rękach. Nie pocałowałam go jednak, po prostu opuściłam kawiarnie bez żadnego słowa, co jeszcze było do powiedzenia?

Szłam chodnikiem ze spuszczoną głową, mój cień odbijał się na bruku. W tej chwili przestał padać deszcz, jednak śnieżyło. Śnieg kleił się do ubrań, które miałam na sobie. Ciaśniej otuliłam kurtką swoje ciało, kiedy dreszcz przebiegł mi w dół kręgosłupa. Spojrzałam z powrotem w górę, prawie na kogoś wpadłam. Wymamrotałam przeprosiny, okrążyłam go i kontynuowałam spacer w dół chodnika. Przeciągnęłam włosy na ramiona, więc teraz spadały kaskadami bo bokach mojej głowy. Poprawiłam granatową czapkę, teraz umiejscowiona była na czubku moich loków. Kiedy dalej szłam chodnikiem, w oczy wpadło mi wejście do parku, natychmiast przeszłam przez ulicę i weszłam do niego. Gdy pokonywałam ścieżkę przez śnieg zastanawiałam się jak bardzo cichy był ten park. Zazwyczaj był pełen ludzi, ale dzisiaj nikt tu nie przyszedł przez myśl jak ostra była pogoda.

Podeszłam do pierwszej ławki jaką zobaczyłam, żebym mogła usiąść. Starłam śnieg wierzchem dłoni, zanim to zrobiłam. Splotłam dłonie razem, podnosząc je do ust zanim dmuchnęłam w nie, żeby trochę się ocieplić. Moje myśli zaczęły wędrować, kiedy siedziałam tak sama w środku parku. Nadal nie miałam pojęcia jak zajmę się moim dzieckiem. Harry i Niall mogą pomóc, ale nie chcę sprawiać im kłopotu, to nie było ich dziecko, nie powinni się nim zajmować. Nie chciałam też oddawać go do adopcji, ale nie mogłam też podjąć się aborcji więc wyobraziłam sobie, że zatrzymuję to dziecko, co byłoby dla mnie trudne do zrobienia. Powinnam ponowić próbę znalezienia pracy, więc mogę co najmniej zarobić trochę pieniędzy. Nawet jeżeli wszystko jakoś się ułoży, co mam zrobić z Louisem? Nie chcę o nim zapomnieć, ale w tej chwili wydaje mi się to odpowiednie, wydaje mi się, że to powinnam zrobić. Nagle poczułam ciepłe łzy zaczynające płynąć w dół moich policzków. Za dużo dzisiaj płaczę, chcę być wreszcie szczęśliwa, chociaż dzisiaj. Wstałam i starłam łzy z policzków, wierzchem dłoni. Zaczęłam nucić początek ,,My favorite things". Mój brat śpiewał tą piosenkę zawsze, kiedy byłam zła.
,, Raindrops on roses and whiskers on kittens. Bright copper kettles and warm woolen mittens" - Zaczęłam, gdy szłam ścieżką. Mój głos był nieco ochrypły od płaczu. ,, Brown paper packages tied up with strings, these are a few of my favorite things. Cream colored ponies and crisp apple strudels. Doorbells and sleigh bells and schnitzel with noodles" - Śpiewałam, okrążając drzewo z ręką owiniętą wokół niego. ,,Wild geese that fly with the moon on their wings, these are a few of my favorite things" - Odeszłam od drzewa i spojrzałam w niebo, pozwalając płatkom śniegu spadać na moją twarz. ,, Girls in white dresses with blue satin sashes, snowflakes that stay on my nose and eyelashes. Silver white winters that melt into springs, these are a few of my favorite things" - Obróciłam się dookoła, śpiewając. ,,When the dog bites, when the bee stings, when i'm feeling sad" - Mój głos nieco drżał - ,, I simply remember my favorite things and then i don't feel so ba-" - Przestałam śpiewać, kiedy nagle wybuchnęłam płaczem.

Upadłam na ziemię, kiedy zakryłam twarz dłońmi, płacząc w nie. Łzy spływały z mojej zmarzniętej twarzy, ocieplając ją przez sekundę zanim znowu stała się zimna. Kilka razy próbowałam przestać płakać, ale za każdym razem, kiedy próbowałam to zrobić, po prostu kończyłam płacząc mocniej. Wkrótce zanosiłam się łzami tak mocno, że brakowało mi powietrza, ale nie obchodziło mnie to. Nie obchodziło mnie już nic. Byłam załamana, zdenerwowana. Byłam przegrana, ale też trochę przestraszona. Nadal byłam dzieckiem, dzieci nie podejmują decyzji takich jak ta. Powinny korzystać z życia, popełniać błędy nie robiąc za wiele, zakochiwać się, nie powinny mieć życia rozpadającego się na kawałki zanim będą mogły to powstrzymać, zanim będą mogły zatrzymać załamanie.  Musiałam usiąść i patrzeć, jak moje życie się zapada i nie  było niczego co mogłabym zrobić. Po prostu oglądałam moje życie jak powoli spada na ziemię, zostaje zdeptane i zniszczone.

Poczułam dłoń naciskającą na moje ramię, kiedy głos powiedział ,, Shh, jest w porządku, nie płacz"
Nadal płakałam, kiedy osoba uklękła obok mnie. Pocierała moje ramię próbując mnie uspokoić, ale tak na prawdę nic to nie dało. Nie wiedziałam kto był obok mnie,ale nie obchodziło mnie to, ktokolwiek to był po prostu wyglądał na próbującego sprawić, żebym przestała płakać. Nucił cicho, kiedy przestał pocierać moje ramiona, a zaczął plecy. Użyłam opuszków palców, żeby zetrzeć łzy, gdy wreszcie przestałam płakać. Kilka razy pociągnęłam nosem, zanim odwróciłam głowę, aby zobaczyć mężczyznę z piwnymi oczami patrzącego na mnie. Po tym, kiedy ujrzał mnie wpatrującą się w niego, uśmiechnął się pokazując małe dołeczki w policzkach.
- Dlaczego płakałaś? - Zapytał mnie, kiedy pomógł mi wstać z ziemi.
- Uhm, to długa historia, na prawdę nie chcę teraz do niej wracać. - Wymamrotałam w odpowiedzi
- Oh, musisz zastanawiać się kim jestem, powinienem się wcześniej przedstawić, przepraszam.- Mam na imię Spencer, Spencer Price. - Powiedział wyciągając dłoń w moją stronę
- Jestem Amanda - Powiedziałam cicho, biorąc jego dłoń i potrząsając nią lekko zanim zabrałam swoją z powrotem.
- Wyglądasz na przemarzniętą, pozwól mi wziąć się do domu i będziesz mogła trochę się ogrzać. Wiem że to brzmi koszmarnie, ale przysięgam nie jestem koszmarny - Powiedział
- Ja uh, uhm, nie dzięki - Powiedziałam
- No dalej, mój dom jest jakieś dwa bloki dalej, zamarzniesz jeżeli zostaniesz tu jeszcze trochę dłużej - powiedział
- Nie znam cię, znam tylko twoje imię - Powiedziałam, lekko przygryzając dolną wargę
- Wiem, więc chodź i możemy poznać się nawzajem trochę lepiej podczas gdy będziesz się grzała - Wymamrotał
- Nie, dziękuję. - Powiedziałam zaczynając się trochę denerwować. Zrobiłam kilka kroków do tyłu a on zbliżał się do mnie.
- No dalej, po prostu pozwól mi wziąć się do siebie, żebyś się ogrzała - Powiedział przez zaciśnięte usta, gdy mocno chwycił mój nadgarstek.
- Puść mnie! - Krzyknęłam próbując się wyrwać. Był dla mnie za silny a park był pusty.
Zaczęłam panikować, gdy jakiś głos wykrzyczał kilka kroków dalej ,, Zabieraj swoje jebane brudne ręce od niej albo roztrzaskam ci twarz"
- Chciałbym zobaczyć jak próbujesz - Mężczyzna rzucił wyzwanie
- Kurwa zabiję cię, jeżeli jej nie puścisz - Louis warknął do niego
Mężczyzna tylko zachichotał, ale potem zobaczył Louisa podwijającego swoje rękawy, ukazującego mięśnie. Zaczął iść w naszą stronę, jego oczy błyszczały. Musiał zrozumieć, że Louis mówił serio.
- Dobra, dobra, bierz tą swoją jebaną dziewczynę, nie chcę jej - Powiedział mężczyzna popychając mnie w stronę Louisa.
Złapał mnie zanim upadłam i oglądał odchodzącego mężczyznę, patrząc na niego cały czas. Kiedy zniknął z jego zasięgu wzroku, spojrzał na mnie. Owinął swoje ręce wokół mnie w uścisku a ja oczywiście zrobiłam to samo, opierając głowę na jego klatce piersiowej. Lekko pocierał moje plecy, zataczając małe kółka w dolnej części pleców zanim odsunął się i zmierzył wzrokiem.
- Wszystko w porządku? Skrzywdził cię? Zrobił ci coś? Czy..? - Louis pytał z obawą, ale uciszyłam go pocałunkiem.
Louis na początku wyglądał na zszokowanego, ale już po chwili stopił się w pocałunku. Owinął ręce wokół mojej talii, przyciągając mnie bliżej do siebie, kiedy ja oplotłam ręce wokół jego szyi.
- Czuję się dobrze - Powiedziałam po tym, jak się odsunęłam. Między nami zawisła chwilowa cisza zanim w końcu odparłam - Też cię kocham
- Co? - Zapytał niewyraźnie
- Wcześniej powiedziałeś mi,że mnie kochasz, ale nic nie odpowiedziałam, więc mówię to teraz. - Odpowiedziałam a on po prostu uśmiechnął się do mnie. To było świetne uczucie wreszcie pozwolić tym słowom na opuszczenie moich ust.
- Więc, czy to znaczy, że mogę zostać z tobą i możemy wychować nasze dziecko razem? - Zapytał
Przytaknęłam - Tak, myślę że tak
Louis uśmiechnął się do mnie i to był prawdopodobnie największy i najszczęśliwszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam.
- Będę ojcem - Wymamrotał. Jego twarz nagle się rozświetliła a on wykrzyczał w radości - Będę ojcem! - Podniósł mnie i okręcił w górze całując moje usta i policzki, a ja zachichotałam. Wreszcie odstawił mnie na ziemię i uśmiechnął się. - Będę ojcem - Westchnął

~~
Ok ;) Jak widać wszystko pięknie się ułożyło :) Tak jak pisaliśmy w notce - Martyna na jakiś czas nas opuszcza. Biorąc pod uwagę, że rozdziały zajmują mi ok. 1,5 h czasu będą pojawiały się co tydzień w sobotę/niedzielę. Ale czasem też może się zdarzyć, że przetłumaczę sobie jakiś rozdział wcześniej i dostaniecie go ;) Co jeszcze... aha no i zapraszam też na moje ff :
www.fflovely.blogspot.com - Mam nadzieję, że wpadniecie :) Pozdrawiam !!

Aneta xx
CZYTASZ= KOMENTUJESZ
20 KOMENTARZY = NASTĘPNY ROZDZIAŁ !!!

24 komentarze:

  1. Świetny rozdział:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaaa, ON BĘDZIE OJCEM xd
    Tak się ciesze że wszystko jest w porządku ;) jaki ten facet miał tupet... okropny... ale zjawił się Lou i będzie ojcem!!!! Czekam na next ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. Tylko żeby dbał też o Ami a nie tylko o dziecko -,- Suupeer ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Nexta szybko w 2 dni przeczytalam od 1Rozdziału aż do tego teraz blom mn oczy :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aż się usmiechalam czytając ostatnie linijki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ta Louis jest ojcem! Szczęśliwa rodzinka! ale już nie długo XD No nic. Cieszmy się chwilą! Amanda jest aniołem a nie człowiekiem. Ja bym dla niego czegoś takiego nie wybaczyła, ale to Louis... Nie jednak jestem z Amandą. Zrobiłabym to samo XD Hahaha Pozdrawiam i czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Beda miec dzidziusia . Beda miec dzidziusia . ! JUPI JEJ . ! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Super nie moge sie doczekać nexta.-Nata

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejciu jak słodko jest za słodko zaraz się rozpłacze !!i zemdleje . Niemoge się doszekać nx.=)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham tego bloga wspaniały

    OdpowiedzUsuń
  11. Wow,Lou tatusiem...super,super!!
    Czekam na następny!!<3

    OdpowiedzUsuń
  12. Super rozdział. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  13. Genialny !!! Czekam nn ;*
    Xoxo @JustynaJanik3

    OdpowiedzUsuń
  14. Cieszę się, że wszystko sie ułożyło! !
    Czekam na następny rozdział ^^ ♡♥♥♡

    OdpowiedzUsuń
  15. Bosko:) uwielbiam tego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ale suodko ♥ nie no ja się rozpłynęłam w tym rozdziale :D kocham mocno ♥ dziękuje za tłumaczenie, jesteście wspaniałe :) czekam na next, xoxo ;*

    OdpowiedzUsuń
  17. Supppppppeeeeerrrrr !!!

    OdpowiedzUsuń
  18. Awww, świetny rozdzial :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Ojej *-* Przykro mi że Lou ją skrzywdził :( Ale widać że tego żałuje. Mam nadzieję że już nigdy tego nie zrobi :)
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  20. To na końcu było tak słodkie że się popłakałam :') cudny rozdział <333

    OdpowiedzUsuń
  21. Oooooo boże jakie piękne lou będzie super ojcem

    OdpowiedzUsuń